Rano prosiłem o ochronę Świętego Michała Archanioła, a Msza św. poranna rozpoczęła się pieśnią „Kto się w opiekę odda Panu swemu, a całym sercem szczerze ufa Jemu, śmiele rzec może: Mam obrońcę Boga, nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga.” Tak jest naprawdę! To powtórzy się dzisiaj, gdy edytuję ten zapis (17.11.2017)...

   Wówczas w „ITACE” narzekano na kapłanów, a nie wspomniano o prośbach modlitewnych do Boga w poszukiwaniu zaginionych. Żona wskazała, że „mam ewangelizować, mówić o tej drodze, a nie krytykować słabych wysłanników Pana (kapłanów). Nawracasz i co z tego? Pokaż mi chociaż jednego w pogotowiu!”

    Smutek i cichość zalały serce, zamilkłem, a w duszy uciekłem do Pana Jezusa, bo bardzo trudno jest szerzyć wiarę wśród swoich. Przecież o Zbawicielu mówiono: czyż nie jest to syn cieśli?

    Właśnie Panu Jezusowi w Ew (Mk 3, 22-30) zarzucono, że „przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy”, a ten zarzut jest stosowany obecnie w stosunku do katolików. Cała nasza liturgia jest bałwochwalstwem, a „spożywanie Ciała Pana Jezusa” nie mieści się w ludzkiej głowie.

   Zbawiciel na ten moment powie do uczniów, którzy nie będą tego rozumieli, że jest to „pokarm niebieski, manna, którą Ojciec zesłał na ziemię dla zbawienia dusz, to chleb i wino przebaczenia, które zmyją grzech i sprawią, że w duszach zapłonie Boża miłość”...*

   Popłakałem się podczas przepisywania tych Słów Pana Jezusa, ponieważ jest to mój charyzmat: mistyka eucharystyczna.

   Tuż przed przyjęciem św. Hostii wołałem do Boga: „Ojcze! Jakże trudno wyjść ze starego worka, z grzechów, które wciąż się powtarzają...bez Ciebie to bardzo trudne."

   W podziękowaniu otrzymałem wielką św. Hostię, a ponadto opiekę Bożą, prowadzenie i drogę odnowy. Wprost widzę wybuch jądrowy, a w telewizji będzie rozważanie o jego następstwach i ochronę Bożą.

   Serce i duszę zalał wielki pokój, a usta słodycz. To błogostan, nawet nie ekstaza. Bóg wprost przytula mnie po upadku. Ja jestem malutkim dzieciątkiem, które ma Tatę!

Dalej Pan potwierdził moje spostrzeżenie: „Gdzie są zbiorowości, które wierzą we Mnie? Gdzie prawdziwie wierzący?”. Duch wierzący zdarza się tak rzadko jak kwiat w spalonym lesie. Szatan wypalił wszystko i dalej będzie to czynił coraz bardziej.

   Od zapisu do edycji minęło tylko 10 lat, a świat chyli się ku upadkowi, „Apokalipsa już trwa”, bo nastąpił czas nawracania na nową religię przez akty barbarzyńskiego terroru, który nie ma nic wspólnego z naszym Miłosiernym Bogiem Ojcem...

   W przychodni trafiłem na normalny nawał ludzi, a zauważyłem, że z domu nie zabrałem recept, ale znalazłem kilka w teczce...wyobraź sobie, że starczyło do ostatniej chorej! Kręciłem głowa z zadziwienia. Dlaczego ludzie nie widzą ochrony Bożej? Dlaczego nie widzą i nie wierzą w opiekę naszego Ojca.

    Popłakałem się, bo ze starej kasety Krajewski śpiewał: „wtedy, gdy wierzę w Twoje wszystkie słowa - mam dobry dzień! o nic już nie boli mnie głowa”. Powtarzałem to aż do znudzenia, a łzy zalewały oczy i pojawiała się nieprzekazywalna bliskość Boga Ojca.  

    Jedna z chorych pocałowała mnie we włosy za pomoc w uzyskaniu renty, za oddanie i dobroć. Poprosiłem, aby pomodliła się za złych. Pomyślałem, aby z Biblii wybrać wszystko o Bogu naszym, a uczynił już to Szymon Hołownia.

Dzisiaj będzie posiedzenie Sejmu RP, a to czas biegania za mną „wielbicielek” w pracy...jeden z „plusów ujemnych” bycia „wrogiem ludu”!

                                                                                                                                   APeeL