W śnie miałem okropny nawał pacjentów, mijała 14.00, a tu jeszcze dwóch oraz szarpanina z pacjentką, której oddaję zgniecione pieniądze ze słowami „nie trzeba”.
W drodze do kościoła wołałem: „Jezu ześlij Ducha Św. niech natchnie moją córkę”. Zły podsuwał mi obrazy śledzących...w tym fałszywie klęczącego...ze złożonymi rączkami! Nie mogłem sobie poradzić, bo to przenikało duszę...”Jezu pomóż! Jezu pomóż!".
Okazało się, że o 7.00 nie ma nabożeństwa i nie wiadomo czy będzie! Zdziwiłem się, bo była wskazana w natchnieniu! Zły natychmiast atakował wyjściem, bo ten miesiąc ofiarowałem Panu Jezusowi i to z abstynencją!
W tym momencie Pan pokazał mi, co oznacza brak kapłana i niemożność uczestniczenia w Mszy świętej. Napłynęły obrazy wiernych w różnych krajach świata, którzy mają to samo pragnienie. Wyobraź sobie cierpienie katolika w kraju, gdzie uczestnictwo w Mszy św. ("nielegalnym zgromadzeniu”) jest karane śmiercią!
Pozostałem i podczas czytania Ewangelii zrozumiałem słowa o przerwaniu się zasłony - w momencie śmierci Pana Jezusa na krzyżu - w Świątyni Jerozolimskiej. To oznaczało, że przestało obowiązywać Prawo (Zakon) ówczesnej religii!
Wówczas jeszcze nie wiedziałem co oznacza „Ciało" (opłatek) i "Krew" (wino), bo przeważnie otrzymujemy tylko św. Hostię...wyjątkowo zanurzoną we Krwi Zbawiciela.
Dzisiaj ludzi przyjmuję w cichości i ze szczególnym oddaniem. Nie przyjmuję żadnych darowizn i tak jak w śnie muszę się szarpać...z wyrazami wdzięczności od wiejskiej kobieciny i odsuwam kopertę z nieznaną zawartością! To poza mną - moja czystość ma większą wartość!
Trafiają się pacjenci, których traktowałem jako wymyślonych przeciwników! Jakże oni cierpią z powodu własnych spraw...pan, który jest u mnie mieszka w ciasnocie z dręczącą go żona, bo lubi spać sam, ponieważ bardzo poci się.
Jak zapowiedziano w śnie o 14.00 będzie jeszcze dwóch pacjentów. Koniec z pragnieniem odmawiania cz. bolesnej różańca...wszystko oddałbym za ciszę, ale tłuczemy się "Trabantem" syna zmarłej na reumatoidalne zapalenie stawów, który straszni trajkocze...także o śmierci jako jedynej sprawiedliwości ziemskiej!
Ten pogląd jest powszechny, a zapomina się o wielkiej łasce naszego odejścia z tej „łez doliny” (śmierci z Wiatykiem). Od ziemskiej niesprawiedliwości ważniejsza jest Sprawiedliwość Boża!
Dalej trwał straszny dyżur w pogotowiu, szarpanina, nie mogłem się modlić, bo napłynęła pokusa żartowania i pustych dyskusji: „żona ma mnie jednego”, „u pani jest tak ładnie, że będzie trudno umrzeć". Tak rozweselony wszedłem do łazienki zamiast na korytarz...
Na koniec trafił się wypadek pojazdu „pedałowego” u mojej pacjentki. Podczas zszywania rany mówiłem jej o duszy i zaleciłem, aby przypominała sobie o tym, gdy spojrzy na ranę, a później na bliznę...
APEL