Po przebudzeniu „spojrzał” (zatrzymał wzrok) Pan Jezus na krzyżu, a do serca napłynęły obrazy rodziców dręczonych przez własne dzieci: matka synów pijaków oraz matki narkomanów, a także wspólnie zamieszkujący ze sfrustrowanymi dziećmi wśród których jest nasza córka...
Po wstaniu patrzyłem na Zbawiciela z Całunu, napłynął pokój w którym zawołałem: "Panie Jezu zawierzam Ci tą sprawę”. Po wyjściu na Mszę św. w smutku zacząłem odmawiać różaniec Pana Jezusa, gdzie wypadło „oddanie wszystkiego biednym”.
Podczas zbliżania się do kościoła dobiegły słowa o „Podniesieniu krzyża”...jak wielkim darem Ojca jest Dom Boży-Kościół! Duszę i serce przeniknął ból, bo większość przychodzi tutaj „z obowiązku”. Niewierzący często stawiają zarzut, że to tylko nastrój przenosi człowieka w inny świat!
Jest zrozumiałe, że różne przeżycia wywołują łzy (muzyka i śpiew), ale same w sobie nie mogą wywołać tęsknoty za Panem Jezusem, która pojawia się niespodziewanie w różnych miejscach i sytuacjach. Każdy zna to z pierwszej miłości, która jest podobna w swojej czystości.
Tylko z łaską wiary będziesz pragnął być z Panem Jezusem, który jest wszędzie, ale tylko w Kościele świętym można otrzymać Eucharystię...od namaszczonych sług Zbawiciela. Nic nie dadzą celebracje z pięknymi strojami kapłanów przekazujących Słowo Boże! Tak jest w Kościele Polskokatolickim oraz Ewangelickim.
Teraz płyną słowa Psalmu: „Wielkich dzieł Boga nie zapominajmy”, które śpiewa też lud, a mnie jest smutno, ponieważ córka jest odwrócona i zbuntowana. Przepływają obrazy udręczonych rodziców przez różnych dewiantów, alkoholików i narkomanów. W intencji tego dnia przyjmuję Ciało Pana Jezusa, a po zjednaniu duszy z Bogiem nie chciało się opuścić świątyni.
Powtarzałem tylko słowo z pieśni: „Ufam! Ufam!...”. Serce zalewał pokój i pragnienie dzielenia się otrzymaną łaską...radością duchową nieznaną większości ludzi. Wielu tłumaczę, że Ojciec Prawdziwy kocha każdego tak samo, a ich bardziej ode mnie!
W przychodni, podczas oczekiwania na obiad (stołówka na miejscu, bo mamy oddział wewnętrzny) pojawiło się poczucie obecności Pana Jezusa aż „krzyknąłem” w sercu...”dobry Panie Jezu, Jezu, Panie mój”, a łzy zalały oczy.
Jakby na ten moment płakała u mnie pacjentka, której mąż zginął na przejściu dla pieszych, a ja poprosiłem ją, aby modliła się, ponieważ rozpacz jest od złego. Wskazałem intencję...codziennie za ofiary innych wypadków, a nie starczy jej życia! Później trwa normalny nawał pacjentów...aż trudno było odmówić koronkę do Miłosierdzia Bożego (o g.15.00).
Napłynęła myśl, aby Panu Jezusowi zapalić lampkę pod krzyżem oraz postawić tam kwiaty. Podczas krzątaniny na działce Anioł Pański przypomniał mi, abym tego dokonał (krzyż był blisko działki)...faktycznie po 10 minutach oberwała się chmura (wówczas był wypadek samolotu na Okęciu).
Późnym wieczorem wzrok zatrzymało pismo „Kobieta i życie” leżące na ziemi, które otworzyłem na artykule „Młodość i śmierć” z Panem Jezusem na krzyżu i Matką! Pisali tam brednie ateistyczne: nie było żadnego zmartwychwstania, bo Pan Jezus był w letargu!
Tuż przed snem odruchowo włączyłem telewizor z filmem o młodych, którzy spłodzili dziecko sprawiając wielki kłopot swoim rodzicom. To tylko przykłady dręczenia rodziców przez własne dzieci. Padłem na kolana i podziękowałem Bogu Ojcu za ten dzień...
APEL