Z męczących snów zerwał mnie atak zjadliwej muszki. Czas wstać i chwalić Boga..."Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”...zawołałem też: „Panie Jezu wstaw się za tymi, których nie wyczytują w kościołach...za biednych i opuszczonych. Matko Boża z Aniołami pomóż żyjącym w nędzy”.

    Zawiozłem córkę na egzamin do Warszawy, a gdy zostałem sam - w środku tego wielkiego miasta - moje serce zalała tęsknota za Zbawicielem. Nawet kupiłem książkę: „Życie Jezusa Chrystusa”. Nie mogłem znaleźć kaplicy Matki Bożej Fatimskiej, a przechodząc obok pomnika kard. Stefana Wyszyńskiego pomyślałem, że to był twardy facet...na tamte czasy!

    Pan Jezus zaprowadził mnie na Rynek Starego Miasta...do fantastycznie grającego chłopca na harmonii. Kiedy on się tego nauczył? Napłynęło jakby pouczenie od Matki Bożej, że: „twoja prośba już wpłynęła do Nas...nie trzeba prosić ponownie...u Nas nie trzeba!" Łzy napłynęły do oczu, bo Boże  radości spowodowały w moim sercu smutek rozstania...jakże pięknie musi być w Niebie!

   „Jezu, mój Jezu! Ty jesteś w sercach wszystkich ludzi i każdemu dajesz to, co potrzebuje. Panie Jezu Chryste! Ty, który byłeś cierpliwszy od kamienia...zawsze ze mną bądź!”

    Chłopiec gra, a do metalowej kasetki każdy wrzuca pieniądze. Natomiast obok inny gra na fujarce i prosi o wspomożenie w swojej chorobie (na kartce). Każdy staje, czyta i odchodzi. Powiedziałem mu, aby napisał wszystko w trzech zdaniach: „Jestem chory. Jezus jest ze mną. Nie omijaj mnie”...

   Usiadłem na stopniu knajpy i zrozumiałem, że mam ukazywane elementy Królestwa Niebieskiego na ziemi: słońce, kolorowe obrazki na sztalugach, spokój ludzi i dzieci (z bobasem ubranym w strój marynarza), zapach z kuchni, kojąca muzyka i ufność ludzi do ludzi! Każdy musi zrozumieć, że nasz Prawdziwy Dom i Prawdziwy Ojciec jest poza ziemią!

     Wydarzenia ziemskie powtarzają się, ale tylko Bóg Ojciec nie da ci takich samych przeżyć. Nigdy nie znudzisz się. Właśnie spotkałem Chinkę z dzisiejszego snu „do przodu”! W ręku znalazła się mała książeczka o reinkarnacji, ale nie kupiłem jej, bo wiem, że Bóg nie karze nas ponownym zesłaniem na ziemię!

    Czekałem na powrót córki z egzaminu, a w tym czasie ujrzałem wiele pokus, zła i rozproszeń...z diabelskim szumem i różnymi dewiacjami. Oto idzie dziewczyna bez stanika z obfitymi piersiami. Odwracam głowę i tą drobnostkę przekazuję Jezusowi: „Jezu odejmij to komuś”.

    Dopiero późnym wieczorem zrozumiałem ataki złego w poprzednich dniach, bo w ręku znalazł się „Dzienniczek” św. s. Faustyny wydany w 50 rocznicę Objawienia Pana Jezusa Miłosiernego...”co inne dusze dostępują w wieczności, ty już teraz tego kosztujesz”. Krzyknąłem tylko: „Jezu mój, Jezu, przecież to cała prawda”.

    "Wszystko pisze, wszystko pisze, a przez to tyle my tracimy, nie pisz o Dobroci Boga. On Sprawiedliwy”...tak krzyczał Szatan do s. Faustyny. Część zapisków spaliła, a ja też miałem taką pokusę!

    Dzisiaj rano napłynęło natchnienie, abym nie czytał tylko modlił się i wszystko zapisywał! Tak, bo mało jest relacji z przeżyć duchowych „na żywo"..." z tu i teraz”! Św. Teresa od Krzyża pisała po latach, a św. Teresa od Dzieciątka Jezus „od ręki”. To dwie, całkowicie różne książki! „Przeżycia chwili zapominam po kilku godzinach,myśl jest ulotna”...

    W ciszy nocnej przeglądałem „Dziennik” Anieli Salawy i dwie książeczki "małej" Tereski. To wyjaśniło szaleńcze ataki złego w tych dniach!

                                                                                                                                     APEL