Jakże każdy dzień z Bogiem Ojcem jest różny, zaskakujący nagłą pustką w sercu i brakiem chęci do dawania świadectwa wiary oraz nagłym przyjściem Pana. Wstałem z sercem bliskim Bogu z poczuciem Jego Obecności. Tego nie można przekazać naszym językiem...popłakałem się, a ja jestem twardy.

    Po wyjściu do garażu serce zalała radość, że Bóg Jest, a to zarazem sprawia tęsknotę za Królestwem Bożym. Z drugiej strony natychmiast napływa prośba, aby Bóg trzymał mnie jak najdłużej, ponieważ żyję tylko dla dawania świadectwa wiary.

    W drodze śpiewałem płacząc pieśń o miłości, która "gniewem nie unosi się, nie pamięta złego...i nie szuka swego". Przed kościołem, po wyjściu z samochodu wołałem „Pod Twoją obronę” do Matki Najświętszej oraz „Pod Twą obronę Ojcze na niebie grono Twych dzieci swój powierza los. Ty nam błogosław, ratuj w potrzebie i chroń od zguby, gdy zagraża cios”. Bardzo lubię to błaganie...

   Wzrok zatrzymały obrazy na tablicy ogłoszeń dotyczące naszej świętości: Fatima z wizerunkiem Matki i widzących dzieci, zdjęcie Monstrancji oraz informacja o Caritas.

    Dzisiaj w czytaniach była mowa o pysznych, którym Bóg się sprzeciwia (1P5,5b-14), a Pan Jezus rozsyła uczniów na cały świat. Ja czuję się jednym z nich, bo daję świadectwo wiary  z „tu i teraz”, które idzie na cały świat. Nie mam pieniędzy na pozycjonowanie strony, na pomoc w przepisaniu dziennika, a dodatkowo przeszkadza mi Bestia.

    Eucharystia długo utrzymywała się w ustach i ułożyła ochronnie...tak jak lubię ten znak. Nie spodziewałem się, że po wyjściu na spacer modlitewny od razu odczytam w/w intencję, a cała modlitwa płynęła w wielkim uniesieniu.

    Nie byłem zdolny do wstania na Mszę św. wieczorną, ale przypomniałem sobie, że dzisiaj jest św. Marka Ewangelisty, ucznia Apostoła Piotra. Po ruszeniu samochodem ponowna radość zalała serce, a później po zatrzymaniu wzroku przez siostrę Faustynę...zaprosiłem brata Marka do mojego domu. To nabożeństwo przekazałem na ręce Matki Pana Jezusa.

    Przeważnie nie oglądam TVN „Uwaga”, ale dzisiaj trafiłem tam na płaczącą kobietę z dziećmi, którą nękają opętani nienawiścią sąsiedzi (ważniacy), którzy czerpiąc radość z nękania człowieka cichego i pokornego.

    Nie wiadomo dlaczego sądy przyjmują ich głupie oskarżenia z późniejszym umarzaniem sprawy (było takich ok. 60-u). To typowy przykład sadyzmu, a koledzy lekarze ("przebiegli sądowi") chronią tych ludzi stwierdzając niepoczytalność. To sprytna sztuczka broniąca członków "państwa w państwie"!

    Zapoznałem się z podobnym nękaniem przez władzę ludową, a stalking jest trudno udowodnić. Sąsiad przez szereg lat witał mnie (o każdej porze) otwieraniem swojego garażu, który zamykał po moim odjechaniu.

    Były konsultant krajowy ds. psychiatrii prof. Marek Jarema udający głupiego stwierdził, że on nie robił nic złego, bo przy tym zawsze kłaniał się! Wyraźnie czułem, że chętnie rozpoznałby u mnie  urojenie prześladowcze. To pozostałość po okupantach, którzy cieszyli się z prześladowania Polaka przez Polaka.

                                                                                                             APEL