W śnie ujrzałem wielkiego węża, który wyszedł z bałaganu jakiegoś pomieszczenia, a ja skoczyłem na jego głowę przygotowaną do ataku. To symbolika boju duchowego, którą poznam później.

    W czasie przejazdu na Mszę św. poranną płynęła piosenka z „płaczącą” grą na trąbce. Popłakałem się, ponieważ poczułem bliskość Serca Pana Jezusa. Na nabożeństwie Szatan rozpraszał mnie krzywdą, bo zagarnięto spadek po rodzicach i od 13 lat dwie osoby traktują posiadłości jak własne...także do celów dochodowych (sklep i bar).

   Nie czynią tego ludzie dzicy lub obcy, ale siostry, a ja nic nie otrzymałem od rodziców. Dalej trwa krzywda zawodowa, a w miejscu świętym zakłócana jest moja intymność podczas codziennego spotykania się z Bogiem Ojcem.

   Jest mi przykro z powodu "otwartości" Kościoła Pana Jezusa dla markujących wiarę. Kiedyś podchodzili do mnie nawet „sycylijczycy” i kazali patrzeć im w oczy, a ja byłem zjednany z Panem Jezusem.

   Wiele metod nękania mają „aparatczycy”...zrobiono ze mnie głupiego, ale to nie wystarcza, bo jestem piszącym anonimy (przez całe życie nie napisałem żadnego)...także na mafię narkotykową i rozprowadzających „dobijacze”. Cóż ja ma do tych przestępców?

   W tym czasie pan Grzegorz Schetyna ma dobre sondaże, bo „gdyby dzisiaj były wybory”. Nie widzi biedak, chory na władzę,  że opcję „Donka i Bronka” powalił Bóg Ojciec, bo takim jak ja droga jest nasza ojczyzna, a umierające ofiary reprywatyzacji i Amber Gold...przeklinały ich.

    Rzeczpospolitej miało nie być po wchłonięciu przez UE i zalaniu nas przez inwazję imigrantów (jeden z elementów III Wojny Światowej z wiarą i krzyżem). Bolszewik kłaniał się Stalinowi...może to czynić teraz Allachowi. Dla nich Kościół Zbawiciela to dobre posady, praca dla obsługi, a prawdziwie wierzący są chorymi psychicznie.

    Po wyjściu na spacer natychmiast odczytałem intencję tego dnia i w wielkim bólu wołałem do Boga Ojca. Bardzo podejrzane są moje spacery modlitewne, bo unikam ludzi, chodzę i „patrzę”, a nawet próbuję zapisywać różne natchnienia i wstrząsające przeżycia.

    Dzisiaj znalazłem się na Golgocie z umierającym Zbawicielem, gdzie Longinus przebił włócznią św. Bok Pana z którego wytrysnęła wielka ilość Krwi i Wody...zbierano ją do butelek jako największą świętość. Dlatego tą modlitwę zakończyłem koronką do pięciu św. Ran Jezusa. Nawet teraz, gdy to zapisuję dreszcze przepływają przez moje ciało.

    Nic nie wskazywało na tak bolesny przebieg tego dnia, który zacząłem o 4.00 rano. Pojechałem na Mszę św. o 18.00, która była jednym wielkim przeżyciem, bo zaczęła się od śpiewu chóru: „Zmartwychwstał Pan /../ o śmierci, gdzie jesteś o śmierci”. Popłakałem się i wielokrotnie dziękowałem Bogu Ojcu za tą łaskę.

   Eucharystia ułożyła się w zawiniątko (wzmocnienie) i faktycznie będę pisał ponownie do 2.30 (edycja całej strony), a rano w kościele wzrok zatrzyma chorągiew z wizerunkiem św. Michała Archanioła przebijającego Szatana...

                                                                                                                                             APEL