W pośpiechu jechałem na Mszę św. bo dzisiaj mam dyżur w pomocy doraźnej, a właśnie kapłan spóźnił się. Demon natychmiast zalecił mi opuszczenia kościoła („na złość”). Pokonałem to, a nawet ofiarowałem Matce Bożej.

    Chłopczyk czytał słowa św. Pawła; „Bóg wybrał Izrael przed wiekami”. Potknęli się i upadli, a dzięki ich odwróceniu od Boga Ojca moja ojczyzna jest obecnie wybrana (Jan Paweł II, św. s. Faustyna z dziełem Miłosierdzia Bożego). Na końcu wszystkich ja otrzymałem łaskę wiary...zawołany z rogu ulicy („jako poroniony płód” wg apostoła Pawła).

   Teraz trwają skutki spóźnienia się namaszczonego sługi Pana, bo nawet nie przeczytano litanii loretańskiej z błogosławieństwem Monstrancją (Pierwsza Sobota). Moje serce zalała pustka duchowa, której nie zmieniło przyjęcia Ciała Zbawiciela.

    Po wejściu do pogotowia przypomniał się sen „do przodu” (łóżka, jakaś zamiana, kołdra w kwiaty), który teraz sprawdził się, bo trafiłem na otwarte drzwi pokojów lekarskich z kolegą dyżurnym przenoszącym swoje rzeczy, a wzrok zatrzymała kołdra w kwiaty!

   Poprosiłem o ochronę św. Michała Archanioła oraz Matkę Bożą, bo miał zgłosić się ustawiający komputer. Nie było nawet jednego wezwania, ale umówiony przybył po 10 godzinach. Mam pokazaną sytuację, gdy ktoś zawodzi…to wielkie cierpienie. Ile zła czyni niesłowność objawiająca się spóźnieniem.

    W naszej parafii była siostra organistka, która miała dwa kroki do kościoła, ale zawsze wychodziła z domu zakonnego w momencie rozpoczynania się pierwszej Mszy św. (o 6.30)! Nie było na nią siły...tak jak na kościelnego, który łazi w Przedsionku Pańskim w ubraniu i nigdy nie nalewa do pojemników wody święconej.

   Po 20 latach zaczął przystępować do Eucharystii...z ręką w kieszeni i wody dalej nie nalewa. Moje błagania proboszcza nie pomagają. Dzisiaj, gdy to opracowuję pokazano Kim Dzong Una w ubojni dla świń...w białym fartuchu!

    Pan Bóg nie potrzebuje w kościele złotych klamek, ale czystości i czci w naszych sercach. Często budowniczowie Polski Parafialnej chcą „po sobie” coś zostawić i zapominają o codziennym uniżeniu i kulcie Deus Abba...

    W nocy odrobiłem spokój, który trwał przez cały dzień. Trafiliśmy do skłóconej rodziny (syna z własną matką) do której przybył pogryziony przez własnego psa! W drodze powrotnej lekarz z sąsiedniej stacji poprosił nas (przez radio) o pomoc i z karetki reanimacyjnej (R-ki) próbował przekazać mi nieprzytomną.

   „Panie Jezu. Zmiłuj się nad nami”. Popłynie cała moja modlitwa, bo różne są formy naszej nieodpowiedzialności…

                                                                                                                              APEL