Przyśnił się Pan Jezus, który obdarował jakąś dziewicę kilkoma talentami, ale ludzie zawistni myśleli o pieniądzach i wyrzucali jej różne sprawy. Tak jest faktycznie, bo profesor Joanna Senyszyn uważała, że Jan Paweł II - jako człowiek grzeszny - nie powinien być świętym.

   To wielka ignorancja duchowa z gangsterskim grzebaniem w czyimś życiorysie. Takie jest myślenie "mądrusiów", którzy śledzili ludzi i nie znają bezmiaru Miłosierdzia Boga Ojca! Czas płynie, a ich poczucie bezkarności trwa...

   Tuż po północy padłem na kolana i zaprosiłem Matkę Najświętszą do mojej izdebki. Na półce mam piękną figurkę MB Niepokalanej oraz Pana Jezusa padającego pod krzyżem, którego przekazała mi umierająca w „piwnicznej izbie”. To było na początku mojego nawrócenia. Napłynął piękny witraż, który mamy w naszym kościele...bardzo często wpatruję się w niego.

   Zza plakatu ze św. Michałem Archaniołem wyjąłem wielkie zdjęcie o. Johna Bashobory trzymającego w uniesieniu Monstrancję. Doznałem wstrząsu z powodu łączności naszych dusz z tym świętym uzdrowicielem i to powtórzy się jeszcze rano.

    Na kolanach pozostałem w adoracji a wówczas nie potrzebne są słowa. To jest trwanie z Panem Jezusem, nadal opuszczonym przez wszystkich, bo została nas „resztka”. Zawołałem tylko: „Panie Jezu, Ty kochasz mnie...jakim jestem. Dziękuję Ci, że przebaczyłeś moje grzechy, umierając za mnie na krzyżu”...

   Szatan wpuścił mi sen...ujrzałem trzy psy mieszańce jakby z żółwiami, niby powolne, ale straszne i groźne. Po przebudzeniu zalecił, abym zniszczył moje świadectwa wiary, nie dyskutował z niewiernymi, skasował stronę internetową, aby mieć wreszcie święty spokój!  

   Tak uczyniła jedna z osób mająca podobną łaskę...zlikwidowała część swoich zapisów. To się powtarza, bo szatan nienawidzi dających świadectwo wiary, a jego wysłannicy mający władzę takich likwidują, bo tylko władza ma prawo wszystko wiedzieć o nas...

   Pojechałem na Mszę św. o 7.00 i z czytań w serce wpadły słowa mojego ulubionego proroka Izajasza (Iz 50, 5-9a), że sługa Pana jest nieczuły na obelgi, zniewagi i oplucie. Tak jest ze mną. Nie można mnie obrazić, bo już przeszedłem ten etap. Nie znoszę tylko trwania w fałszu różnych „nauczycieli”. Stałem na zewnątrz i z płaczem poszedłem do Eucharystii, która rozpłynęła się w ustach.

     Zostałem też pocieszony przez Matkę Bożą, którą zaprosiłem do siebie:

- za oknem zauważyłem stado żerujących w trawie gołębi i faktycznie w moim domu był wielki pokój!

- przypadkowo laryngolog stwierdziła brodawkę na moim łuku podniebiennym, którą później usunę...

- po oszlifowaniu 3 zębów i wystającego elementu protezy przestałem się  ranić w język, ale to było zaproszenie do milczenia, bo dusza gadająca bardzo męczy Boga Ojca...  

                                                                                                                                     APEL