W nocy miałem piękne sny w których uzyskałem odpowiedź na dręczące mnie pytania, ale ich nie zapamiętałem! Natomiast córce śnił się Pan Jezus za którym szło wielu ludzi z radosnymi okrzykami, a ona uklękła i powiedziała: „Panie Jezu ja będę już zawsze z Tobą”. Napłynęła refleksja z radością w wyobraźni i pragnieniem krzyku:
„W tanecznym kręgu chwyćmy się za ręce!
Do góry wznieśmy dłonie.
Tak, właśnie tak! Jak was przekonać, że Zbawiciel jest! Jak?"
Ona w tym czasie chodziła na pielgrzymki, a ja dopiero budziłem się do wiary...często na kacu i po nocy spędzonej na grze w pokera i "tysiąca".
Jeszcze niedawno po wypiciu alkoholu miałem tylko pragnienie hazardu, a dzisiaj jest inaczej, bo w takich momentach moje serce wypełnia poczucie smutku z powodu oddalenia od Pana Jezusa. Wówczas mam chęć paść na kolana w ciemnicy i modlić się w odosobnieniu.
Żona zrozumie to wszystko po latach, bo teraz traktuje to jako coś dziwnego! Normalne jest wypicie alkoholu i granie w karty, barłożenie, bicie się i ubliżanie innym, ale w takim momencie mówienie o Bogu..to coś strasznego! A przecież jest to pokazane w naszej miłości ("na frasunki dobre trunki").
Takie były u mnie złe dobrego początki (to tytuł polskiej komedii z premierą w 1984 roku) całkowicie odwrotne do życia córki, która porzuciła Pana zwiedziona przez przeciwnika i zauroczona tym światem...
Wśród pacjentów w przychodni znalazł się dziadek, który drżącą ręką podarował mi 500 zł. a ponieważ „pan jest taki dobry to dołożę drugie 500 zł”. Mówiłem mu, że nie trzeba, ale zrobił jak powiedział, a ja włożyłem mu te pieniądze między jego recepty…
APEL