Wstałem z ciężką głową i w - poszukiwaniu mocy, bo przede mną ciężki dzień pracy - otworzyłem „Dzienniczek” s. Faustyny, gdzie były Słowa Pana Jezusa: „Ja zawsze jestem w sercu twoim”.
Po ruszeniu samochodem słuchałem nagranej mszy radiowej, gdzie padły słowa kapłana: „Siostry i bracia w Chrystusie”. Ja jestem bratem Chrystusa. Pan Jezus wprost mówi: „przyjdź do Mnie w swoim utrudzeniu!" Wróciła siła oraz ujrzenie mieszania się udręk ziemskich z napływającymi łaskami Boga. Większość nędzników podobnych do mnie uważa, że należy im się więcej niż posiadają!
Teraz w gabinecie lekarskim jest starowinka, która ma łzy w oczach. Przyszła do mnie piechotą (8 km)! Rozmawiamy o śmierci. Widzę, że przyjmuje moje słowa: „proszę nie bać się śmierci, bo jesteśmy na wygnaniu, gdzie króluje zło, różne cierpienia, a w tym choroby i starość...tylko przez śmierć możemy wrócić do Boga i Niebieskich Pałaców!"...
- Pan to „święty człowiek”...stwierdziła.
Poza kolejką biorę podobną, której nie chciano przepuścić, a wiem, że modli się za mnie. Podczas wychodzenia powiedziała: „Niech Bóg pana błogosławi...mówię zawsze za pana cząstkę różańca”. Pracowałem z wielką radością w sercu, bo czuje napływ mocy Bożej.
Przykrość, bo nagle zmarł mój wieloletni pacjent...wczorajszej nocy zabrałem go do szpitala, bo nie rozpoznano w porę typowego zawału serca!
- Co?...wyzwolił się pan od niego?...zapytała zaczepnie rejestratorka.
Nic nie odpowiedziałem, bo mój smutek był wynikiem jego trwania do końca w odwrócenie od wiary i Boga. To była ofiara poprzedniego systemu. Kilka razy rozmawialiśmy, ale on tylko słuchał...
Po 7 godzinach pracy w przychodni (bez wytchnienia) pędzimy na sygnałach karetką z krwotokiem po porodzie spowodowanym przyrośniętym łożyskiem. Ja siedzę obok rodzącej z maleńkim noworodkiem na kolanach. Moje serce zalała radość, ponieważ ujrzałem pocieszenie od Pana Jezusa...
W tym czasie powtarzałem „Zdrowaś Maryio...Zdrowaś Maryio”, a przypomniało się zapytanie jakiegoś przewrotnika: „czy nie nudzi się Naj. Maryi Pannie taka modlitwa?”
Ta modlitwa nie jest potrzebna Matce Bożej! Ta modlitwa jest potrzebna mnie, matce po porodzie i dzieciątku! Teraz pytam, a matka uśmiecha się:
- Jakie będzie miał imię?...może to będzie przyszyły święty?
Wszystko skończyło się dobrze. Wracamy. Chwilka odpoczynku. W Fiacie siedzą dwie młodziutkie zakonnice w czarnych chustach na głowie. Podszedłem do nich i pokazałem „Dzienniczek”...”tak, tak znamy!”
Tam właśnie przeczytałem słowa Pana Jezusa: „nagradzam za cierpliwy trud - nie za pomyślny wynik!” Zobacz odwrotność, bo dla nas liczy się efekt przychodzący bez trudu!
APEL