Wstałem bardzo wcześnie. Istnieje szansa bycia wreszcie bezinteresownym, bo nadchodzi prywatyzacja wszystkiego. Po urlopie - wciskającym pieniądze - będę mówił, że nie będę mógł przyjąć daru od Boga naszego...Eucharystii! Czy przypadkowo znalazłem starą gazetę w garażu z art. o bezinteresowności?

    Myśl uciekła do Zbawiciela: "Panie Jezu! Ty prowadzisz mnie każdego dnia od urodzenia! Prowadź mnie dalej, bo Twoja Obecność jest słodka i dobra. Prowadź mnie w Twojej Misji i spraw, abym miał siłę być bezinteresownym”...

   W tym momencie ujrzałem siebie niosącego zapaloną lampę naftową wśród różnych świateł tego świata. Światło Boże nie ma jeszcze mocy na ziemi, bo jest nas garstka. Nawet Ewangelia służy „urządzaniu się” na tym świecie (piękne domy wyznawców Kościoła Ewangelickiego, zamknięta kaplica w W-wie z mieszkaniami na górze, piękna plebania z partia polityczną wewnątrz).

    Zbliża się godzina 20.00, a za mną 12 godzin „młócki” w przychodni w której nie było chwilki dla Boga. Nie mogę wyjść z przychodni, bo od 15.00 mam dyżur w pogotowiu (jeden budynek) i pracuję w napięciu, bo może być nagły wyjazd karetką. Taki jest mój los i tak będzie do końca.

   Faktycznie wezwano do wypadku, a jeszcze mam chorych: „Panie Jezu pomóż...Panie Jezu pomóż”. Wszystko się układa, ale już jest następny wypadek, a po czasie trafiam do stodoły z odciętym wisielcem.

  W środku stodoły ujrzałem młodego mężczyznę całkowicie zdezorientowanego z rozwichrzonymi włosami i brakującymi zębami. Można powiedzieć, że opętany, ale sprawiło to  niedokrwienie mózgu.

    Zdecydowanie powiedziałem, aby pojechał z nami. Pędzimy na sygnałach, bo ma zaburzenia oddychania i krążenia, a chwilami traci przytomność: „Matko Boża z Aniołami pomóż mu. Jezu pomóż mu. Zdrowaś Maryjo". 

   Po powrocie do przytomności rozmawialiśmy. Tłumaczyłem mu, że samobójstwo nic nie rozwiązuje, ponieważ istnieje tamten świat, a on zdrowy i młody mógłby narąbać drzewa wszystkim staruszkom we wsi na 100 lat!

    Nagle zrozumiałem przebieg tego szatańskiego dnia: pokusy, szarpanie się z pacjentami, trwanie pustki wewnętrznej i rozdrażnienia zakończonego grą w pokera z piciem wódki...

                                                                                                                             APEL