Tuż po przebudzeniu przepłynął świat zbrodni Serbów, zniewolenie ludzi poprzedniego systemu, trwające ograniczanie moją wolności oraz rosnące fortuny czerwonych braci! „Gazeta wyborcza” zgarnęła 50 tys. dolarów przeznaczonych dla bloku solidarnościowego. Stworzono jakąś lipną spółkę...

       Podczas wychodzenia syna do pracy pobłogosławiłem go „w Imię Boga”. W drodze do przychodni popłynie "Anioł Pański i Pod Twoją obronę” oraz prośba do Boga Ojca: „Swojemu Synowi mnie polecaj. Swojemu Synowi mnie oddawaj”! Zacząłem wołać do Pana Jezusa za rodzinę, a właściwie za ludzkość, bo jesteśmy wielką rodziną...ludem Bożym. 

    Dzisiaj jest nawał chorych, a podczas chwili przerwy na obiad ujrzałem dar Boga Ojca, którym jest biały fartuch! Nigdy nie miałem takiego odczucia, bo zawód jak zawód...tak powiedział członek plutonu egzekucyjnego.

   Około 13.00 wyraźnie poczułem atak złego...nawet przerwał mi zapis tych przeżyć (zablokowała się dźwignia przesuwania tekstu w maszynie). W tym czasie byłem spocony i na granicy złości, bo ludzie nadal wpadali, a ostatni „pacjent” poprosił o penicylinę dla świń!

   Nagle to wszystko odwróciło się w sercu, które zostało zalane wzmacniającą słodyczą (nie można tego przekazać), a wówczas widzisz łaskę takiej udręki. W tym momencie mógłbym dalej przyjmować chorych...z wielką miłością. Opisuję to jako przykład pomocy Boga w naszej codzienności.

    Wyszedłem na wizytę domową i w smutku odmawiałem moją modlitwę (z instruktażu) „za ofiary niesprawiedliwości”. Pan wskazał (natchnienie), abym zachował bezinteresowność. Na miejscu okaże się, że pacjentka oprócz chorób jest udręczona opieką nad dwójką chłopców, którzy spadli z wozu wypełnionego zbożem...jeden ma złamaną nogę, a drugi uraz czaszki! 

    W domu złapała mnie śmiertelna senność, a to czas wieczornej Mszy św. Na miejscu zrozumiałem wcześniej napływające zwątpienie, bo przywitał mnie śpiew chóru kościelnego i przepiękna oprawa nabożeństwa,  które zeszła się z imieninami proboszcza!

   Popłynęły słowa Psalmu: „na oczach pogan objawił swoją sprawiedliwość”. Popłakałem się, gdy Piotr - po cudownym połowie - przypadł Panu Jezusowi do stóp i zawołał „jestem grzeszny człowiek”. Ja zawołałem za nim: "Jezu! Jezu! jak wielką jestem marnością”...

   Wzrok zatrzymała tablica z informacją o siostrach bezhabitowych. „Panie Jezu...czy ja jestem takim sługą bezhabitowym?” Popłynie dalsza modlitwa za ofiary niesprawiedliwości i w tej intencji przekażę Eucharystię.

   Łzy leciały z oczu na ubranie, gdy młodzież śpiewała: „wystarczyła ci sutanna uboga". Ja też ślubowałem i powinien „wystarczyć mi biały fartuch”! W moim przyszłym życiu chciałbym mieć tylko ten dar i pracować z umierającymi.

   Przy wyjściu z kościoła żebrali Cyganie, których obdarowałem z radością. To dzień imienin żony, której  wręczyliśmy kwiaty i podarunki. Podziękowałem Bogu Ojcu za ten czas...

                                                                                                                                     APEL