Przed tygodniem zacząłem odmawiać nowennę do św. Józefa i postanowiłem nabożeństwa wieczorne ofiarować za potrzebujących Jego pomocy.

    Poprosiłem jednocześnie o prowadzenie w mojej krzywdzie, bo dalej trwa „spryt” kolegów, funkcjonariuszy publicznych z samorządu lekarskiego, którzy w aktualnych wyborach pozamieniali się stanowiskami.

    Najbardziej dziwił mnie fakt, że stanowisko przewodniczącego komisji etyki lekarskiej trafia w ręce moich krzywdzicieli;

- najpierw piastował je kolega Jacek Kubiak, który podpisał zaocznie, że jestem chory psychicznie, a nigdy się nie widzieliśmy!

- po jego nagłej śmierci podmienił go Medard Lech, który ma zdolność bilokacji, bo w czerwcu 2008 roku był na wczasach, ale w tym czasie „badał” mnie jako przewodniczący Nieświętej Inkwizycji.

- teraz KEL szefuje sam Konstanty Radziwiłł, który jako psychiatra-jasnowidz rzucił we mnie zaoczne rozpoznanie choroby psychicznej (zobaczyliśmy się dopiero po 5 latach!).

    Jako lekarz wszystkich lekarzy stanął po stronie kolegi powalającego krzyż Pana Jezusa, ale nie przeszkadza mu to w uczestnictwie w Mszach świętych, „nauczaniu” na spotkaniach lekarzy katolickich, dawaniu wywiadów w pismach katolickich, naprawianiu służby zdrowia w „Gazecie polskiej” i machaniu w telewizji kodeksem etyki lekarskiej.

    Wyraźnie widziałem pomoc w pisaniu do Naczelnej Rady Lekarskiej i Rzecznika Praw Lekarzy, a po jednym z nabożeństw trafiłem na informację o spotkaniu z wicemarszałkiem Sejmu RP Markiem Kuchcińskim, któremu także przekazałem moją sprawę.

   Natchnienie sprawiło, że ujrzałem fałszywą działalność senatora Stanisława Karczewskiego, który został zwabiony przez Izbę Lekarską, a jest przewodniczącym senackiej komisji zdrowia i powinien mieć czyste ręce. Izby Lekarskie trzeba skasować, a on stał się lobbystą broniącym tej struktury. 

    Sam zostałem zadziwiony otrzymaną mocą oraz precyzją działania. Wszystko napisałem na czas, zdążyłem na niedzielną Mszę święta, a później zostałem obudzony na zebrania (13.10)...co do minuty! Nawet żona nie wiedziała, że tam trafiłem, bo w tym czasie poszła do kościoła.

    Tak się złożyło, że marszałek odwoływał się do katolickiej części naszego społeczeństwa, a moja krzywda jest testem dla niego, bo wszędzie jestem zbywany. Po wszystkim wolałem tylko do św. Józefa: „dziękuję, dziękuję”, a dzisiaj z wdzięczności pojechałem na pierwszą Mszę św.

    Podczas Eucharystii poczułem wirtualne pęknięcie św. Hostii, a to oznaczało jakieś cierpienie duchowe.  Popłakałem się, bo do tygodnika „wSieci” dodano „Pasję” ze zdjęciem Matki Najświętszej trzymającej ciało zamordowanego bestialsko Zbawiciela. Z tego bólu trafiłem pod "mój" krzyż, gdzie zapaliłem lampki. 

    Na Mszy św. wieczornej dalej trwało zadziwienie orędownictwem św. Józefa, a wszystko ujrzałem podczas czytania Słowa:  

    „O Panie mój, Boże wielki i straszliwy, który dochowujesz wiernie przymierza tym, co Ciebie kochają i przestrzegają Twoich przykazań! Zgrzeszyliśmy, zbłądziliśmy, popełniliśmy nieprawość i zbuntowaliśmy się, odstąpiliśmy od Twoich przykazań. /../ Panie! Wstyd na twarzach niech okrywa nas, naszych królów, naszych przywódców i naszych przodków, bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie”. Dn9

    Dzisiaj Pan Jezus prosił: "Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni /../ odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Łk 6, 36-38  Dodatkowo z włączonej kasety popłyną słowa s. Faustyny o Miłosierdziu Bożym dla całego świata.

    Po Eucharystii wracałem i odmawiałem nowennę z litanią do św. Józefa, a moja dusza zaczęła śpiewać: „pobłogosław Jezu drogi tych, co serce Twe kochają”. Dodatkowo 25 marca (Zwiastowanie Pańskie) będę na Mszy św.  w intencji kolegów. Poproszę, aby Matka Boża przytuliła ich...może w końcu któregoś ruszy sumienie.                                                                                                                                                                                        APEL