Przebudził mnie jasny dzień, a właśnie „byłem” na meczu piłki nożnej, gdzie Polacy podczas grali uczyli się języka włoskiego! W ciszy porannej, którą lubię myśl pobiegła do samotności. Wielu ludzi skarży się na nią...niech porównają swoją samotność z samotnością Pana Jezusa lub z samotnością chorego z „Telewizji Nocą.”

   Przypomniało się czytanie książki „Kościół Pana” (Romano Guardini Pax W-wa 1988), które przerwałem w czerwcu na zapytaniu Zbawiciela przez Tomasza: "Panie nie wiemy dokąd idziesz? Jak więc możemy znać drogę?" Jezus odpowiedział: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem.”

   Jeżeli pójdziesz za Jezusem będziesz wyobcowany, bo ludzie żyją tym światem, ale twoja siła będzie płynęła od Niego.  Ze wszystkimi moimi sprawami mam zwracać się do Pana...szczególnie w pokonywaniu siebie. To jest droga do odrzucenia starego człowieka.

   Każdy z nas ma jakąś misję...w moim wypadku jest to leczenie. Córka otworzyła „Dialog" św. Katarzyny ze Sieny i wskazała pod palcem, że mam wyznaczoną drogę do cnoty, a prowadzę życie nikczemne. To święte słowa, ale ja jestem na początku tej długiej drogi.

   Dzisiaj naprawiam zakupiony garaż, ale przypomniałem sobie sen żony, że właśnie w tym miejscu ksiądz został porażony prądem...w czasie konsekracji Eucharystii.

   Zrobiło się ciemno i poprosiłem Pana Jezusa o pomoc, bo chciałem skończyć pracę. Zjawił się sąsiad, pomógł w wierceniu otworów. Koniec, dziękuję i wyciągam sznur z gniazdka, ale coś cofnęło moją rękę, bo tam były przewody bez wtyczki! Sąsiad zaśmiał się, bo „prąd łapie tylko elektryków.”

     Zobacz przeszkody w porzuceniu starego człowieka...już na początku nawrócenia!

                                                                                                                                         APEL

    Dziwne, bo w tym dniu napisałem list do więźnia Roberta!

  Piszę do Pana ze łzami w oczach, bo codziennie stykam się z chorobami, śmiercią i cierpieniem. 'Wielu ludzi w cierpieniach odwraca się od Boga. Tak stało się ze mną po śmierci rocznej córeczki, bo „gdyby Bóg był to nie pozwoliłby na to”. Ludzie nie znoszą cierpień i uważają, że ich jest największe. 

    Niech Pan pomyśli: jaki jest prawdziwy cel naszego życia? Najlepiej widzę to w gabinecie lekarskim: wielu żyje posiadaniem, władzą, urodą i zdrowiem, niektórzy są zapatrzeni w żonę, pieska lub kotka, a niektórzy zwiedzają świat.

   Ilu z nich widzi prawdziwe wartości (miłość, wolność, prawdę, sprawiedliwość, dobro), a ilu pochyli się nad słabym i potrzebującym...nad takimi jak Pan! Ci co rządzą i dzielą dobra mają służyć, a wielu było ukaranych za kradzież darów! Dla wielu ludzi majątek jest zgubny. Jak spędzałby Pan czas mając miliony...czy ja pisałbym do Pana, aby trafił Pan w końcu do Jezusa?

   W dużym wywiadzie z Panem nie ma wzmianki o modlitwie, a  z tego wnioskuję, że nie zwraca się do naszego Boga Ojca. Przez to ogarnia Pana rezygnacja („wypatruję śmierci"), a stąd jest niedaleko do rozpaczy i samobójstwa.

                                                                 Panie Robercie!

    Wytrzymał Pan tak wiele i jeszcze nie wie, że nadejdą jasne dni...te jasne to kontaktu z Jezusem. On zawsze był z Panem i cierpiał w oczekiwaniu na Pana zawołanie!

   Ja deklaruję pomoc, proszę napisać, nie krępować się i podać swoje potrzeby...