Dzisiaj spałem jak kamień 6.5 godziny, co zdarza się rzadko.  Na kolanach podziękowałem Bogu za ten dar, a z serca - pomiędzy jawą i snem - zawołałem: „Pobłogosław Jezu drogi tych, co Serce Twe kochają. Niechaj skarb ten cenny drogi na wiek wieków posiadają”. 

   Ludzie - z mojego wieloletniego doświadczenie - widzą wszystko normalnie. Natomiast łaska wiary sprawia, że wszystko widzisz duchowo z zapytaniem: co Bóg Ojciec chce nam przekazać ("powiedzieć") przez różne wydarzenia?

   Wg kolegi ateisty jestem „nawiedzony” i „mam fluidy” (są to prądy psychiczne wydzielające się z ciała), a psychiatrzy nie uznają natchnień, co oznacza, że nie ma Boga i Szatana! Ponadto po swojemu opisują nadprzyrodzony kontakt z Bogiem, Matką Jezusa i świętymi. 

   Dla nich wiara to dziwadło, bo Tam Nic Nie Ma. Stąd ekstaza po Eucharystii jest „brakiem krytycyzmu w stosunku do własnych przeżyć”. W ten sposób stwarza się „chorych”, a w tej grupie była św. siostra Faustyna („głupia Fausia”).

   Jest jednak różnica z tymi, którzy nie widzą cudu stworzenia: od ręki i narządu równowagi do kulistej ziemi kręcącej się z prędkością 465 metrów na sekundę z odpowiednimi odchyleniami. Piszę to, a Tadeusz Woźniak śpiewa „Przejmująco pachną lipy, po cichu rośnie mi broda /../ pod nogami ziemia tańczy /../”.

   Intencja na początku kręciła wokół tych, którzy nie widzą Królestwa Bożego, ale modlitwa „nie szła” (wówczas jest „ustna”). Nawet mignął schemat dotyczący Królestwa Niebieskiego oraz Państwa Szatańskiego: mieszanka ziemska ludzi Boga z bałwochwalcami typu wyznawców Kim Dzonga Una do nawracających przez rozrywanie się, ścinanie głów i przebijanie nożem.

   Okaże się, że w ramach - później odczytanej intencji - spotkam znajomą, którą czeka operacja zaćmy, a ja sam trafię do okulistki (zmiana okularów na „mocniejsze”).

    Natomiast w sobotę (26.08.2017) kapłan powie na Mszy św. o znakach Boga, a właśnie w Ew. (J2, 1-11) Pan Jezus zamieni wodę w wino (na weselu w Kanie Galilejskiej). W sercu pojawiło się wskrzeszenie Łazarza, a Pan Jezus ten wielki cud uczynił na oczach przedstawicieli Sanhedrynu (wpisz w wyszukiwarce odnośnik).* Jednak największym jest Cud Ostatni czyli Eucharystia...św. Chleb dla duszy, którego odpowiednikiem jest nasz chleb codzienny. 

    Wstrząsu doznałem wieczorem, gdy na Mszy św. Natanael powiedział do Jezusa: <<Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym. Ty jesteś królem Izraela!>> Ludzie nie widzą tego, że Pan Jezus otworzył Królestwo Niebieskie, a teraz - jak kiedyś dla Izraela - jest naszym królem, ale zapomniano o nim. 

    Podczas wychodzenia z kościoła w ręku znalazła się ulotka ze zdjęciem uchwytu na bramie z napisem „Dzieła miłosierdzia otwierają bramy Nieba”.  W tym czasie miałem pokazane namiastki raju na ziemi: otwarte bary z pięknymi antresolami, dobrym jedzeniem, muzyka na żywo i podświetlana fontanna. Właśnie dzisiaj ujrzę księżyc, a właściwie jego brzeżek...dołóż do tego tęczę nie mówiąc o duszy człowieka. 

   Moja rozszerzona modlitwa będzie trwała przez 3 dni z 10-krotnym powtarzaniem niektórych cierpień Pana Jezusa podczas Bolesnej Męki. Szczególnie przeżywałem „Rozciągania i przybijania Pana Jezusa do krzyża” oraz „Podniesienie Pana Jezusa na krzyżu”...„Boże mój! Dlaczego nie chcą Ciebie, oszukani przez demona, żyją w odwróceniu i jeszcze szydzą”.

   Ta intencja zakończy się w niedzielny wieczór...zapatrzeniem się w cud zachodzącego za chmurami słońca.

                                                                                                                          APEL

* „Poemat Boga-Człowieka” Maria Valtorta Ks. V 8.