Po wczorajszym dniu obudziłem się w słońcu wpadającym do mojej świętej izdebki i padłem na kolana dziękując jeszcze raz za pomoc.

    Nie poszedłem za pokusą wyjazdu do innego kościoła i o 16.45 pojechaliśmy głosować, bo dzisiaj jest dzień wyborów do Sejmu i Senatu RP. Nie mam wielkiego entuzjazmu, ponieważ nikt z posłów Prawa i Sprawiedliwości w najmniejszym stopniu nie zareagował na bezkarność, która spotkała mnie - w ojczyźnie katolickiej - za obronę wiary i krzyża (PiS miał zespół przeciwdziałający ateizacji).

   Lekarz, senator Stanisław Karczewski z którym nigdy nie rozmawialiśmy wszędzie występował w roli mojego „konsultanta”, a jest chirurgiem i chyba niewierzącym. Na jednym ze spotkań (kandydował z mojego rejonu) otrzymał ode mnie - dokumenty zbezczeszczenia krzyża przez lekarza psychiatrę - ze słowami: „to jest próba na Pana wiarygodność”.

  Przykro mi, że skumał się z leśnymi dziadkami z naszej Komorze Lekarskiej, gdzie wierchuszka nomenklaturowa chwali sama siebie, a także masonerię i propaguje legalizację marihuany (Marek Balicki).

    W tym czasie wiarę świętą wykorzystują jako parawan do swoich matactw: udawanej walki z pewnymi formami leczenia, a z drugiej strony - w aferze „łowców narządów” - dano poręczenie dla dr G. (świadomie zostawił wacik w sercu pacjenta).

   Wiedzą, że tą strukturę trzeba rozwiązać, a ona jest źródłem ich dochodów oraz niczym nie zasłużonej chwały, bo wybierają sami siebie ("wybrańcy"), a nawet tak odznaczają! 

   Teraz znalazłem się w Świątyni Boga Objawionego, gdzie przeklęczałem całą cz. chwalebną różańca i otrzymałem błogosławieństwo Monstrancją. Na Mszy św. Eucharystia pękła na pół i zamknęła się. Potwierdziło się cierpienie, bo nic nie mogłem napisać (rozproszenia związane z tym światem).

   Na ten moment - w ręku znalazł się długi zapis - z podobnymi odczuciami, ale w tamtym czasie był jeszcze obraz MB Łaskawej ze strzałami i Trójcy Świętej, a stacja drogi krzyżowej: „Oto Matka twoja, oto syn Twój” nie stała w kącie! Przecież nie mogę modlić do tablicy ofiar w Smoleńsku! 

   Z tego zapisu wynika fakt, że przeżycia miłości do Boga i do Jego Świątyni są niezmienne. Po Mszy św. zostałem urzeczony w sercu i duszy...chciałbym, aby to przeniesienie do rzeczywistości nadprzyrodzonej trwało wiecznie! „Jezu! Jezu! Serce mi pęknie...serce mi pęknie!”

   To jest Świątynia o której mówił Pan Jezus..zbudowana w trzy dni! Nie zrozumiesz tego bez łaski wiary, bo nie jest to sam budynek, ale świętość tego miejsca na ziemi. Wprost chciało się wołać: „jak miła jest Świątynia Twoja Panie!” Z tęsknoty za Bogiem musiałem zostać na następnej Mszy świętej, a w duszy zacząłem śpiewać: „O Jezu mój drogi Tyś jest Źródłem Łask"...

   W ramach tej intencji trafię jeszcze do pobliskiego kościoła św. Piotra i Pawła, gdzie Msza św. jest odprawiana tak jak pragnę. Dodatkowo podziękowałem Bogu Ojcu za łaskę posiadania wielu kościołów w okolicy…

                                                                                                                                    APEL