Spałem czuwając, bo pragnąłem być na Mszy św. przed dyżurem w pogotowiu. W nocy miałem lęki, a przebudziły mnie koszmary senne...serce zalała rozterka i niepokój z towarzyszącymi bólami mięśni oraz pragnieniem, które ukoiło zimne mleko!  Jak żyją ludzi, którym brakuje wszystkiego i Boga?

   Po wstaniu odmówiłem „Anioł Pański” i zawołałem „Mateczko bądź dzisiaj ze mną". Wolno napływała radość do serca. Bardzo smakowała ryba, zostawiłem pieniądze dla żony i na pomoc dla Jugosławii...  

    W kościele znalazłem się przed obrazem MB Częstochowskiej, a serce zalała zaduma z powodu Słowa (Jon 3,1-5,10): „/../ ogłosili post i oblekli się w wory od największego do najmniejszego /../ odwrócili się od swojego złego postępowania. I ulitował się Bóg nad niedolą /../".

   Nagle napłynęła radość z powodu losu prześladowanego: „Ojcze mój! Dziękuję Ci za moich prześladowców. Dziękuję, bo to cierpienie sprawiło odnalezienie Ciebie. Ojcze mój! Pro­szę, przyjmij tą św. Hostię w intencji moich prześladowców, daj im Światło, wskaż drogę do nawrócenia, bo nasze drogi nie są Twoimi!”

    Niemożliwe jest odtworzenie słów, które mówił przeze mnie Duch Św. Później podczas zapisywania tego miałem łzy w oczach, bo towarzyszyła mi smutna melodia grana przeze mnie na akordeonie (nagranie).

    Tak zjednanego z Panem Jezusem wysłano karetką do gospodarstwa wiejskiego z pijanym właścicielem i szczeka­jącymi psami, łażącymi kaczkami i kurami. Błoto, brud i pies załatwiający się na naszych oczach. W tym domu panuje niezgoda, chorują dzieci i dziadek, którego w końcu zabieramy. To zmieszanie Nieba z ziemią.

    Po powrocie wyświęciłem pokój lekarski i przybiłem krzyżyk, a smutek został zamieniony w radość i pokój Boży. Nawet mówiłem do personelu o tej różnicy pomiędzy radością ziemską i Bożą.

   Zbadałem łyse dzieciątko, które wyrywało sobie włosy i trafiłem na relację babuszki ze Wschodu, która mówi, że „tutaj Boga nie ma...modlę się o nawrócenie Rosji i o Polskę...jestem tutaj, ale moje serce jest tam!" Zrozumiałem, że Bóg powołuje Swoich wszędzie! Próbowałem rozmawiać z bratnią duszą, ale uciekłem, ponieważ obecni zaczęli dyskusję (strata czasu).

   Za oknem wiatr, pada, zimno, koi sen, ale pilnuję czasu koronki do Miłosierdzia Bożego. Przesuwają się obrazy „przemijania postaci tego świata": upadek Grecji, prawie nic nie zostało z dzieł rzeźbiarza Fidiasza.

   Padłem na kolana i od 18.50-19.40 trwała modlitwa w intencji nawrócenia moich prześladowców. Nie mogłem wstać, ponieważ działanie Ducha Św. zalewało moją duszę i serce. Przez cały czas „patrzył" Pan Jezus Miłosierny, a Jego Światło wokół Głowy i promienie z Serca odbijały się w świetle wpadającym przez okno (modliłem się w ciemności).

   Przed chwilką była „Panorama”, gdzie dano relację z Mszy św. - odprawianej przez prymasa - w intencji pokoju w Jugosławii...z późniejszymi złośliwymi migawkami (dla kontrastu) i info­rmacją o niezwykłym malarzu, który tworzy obrazy ze spermy i śliny! „Jezu wybacz!”

   Zmiana dyspozytorek sprawiła zamieszanie (tak często bywa): policja, pijacy, pogryziony przez własnego psa! Pędzimy z porodem, a wiatr spycha ciężkie samochody. Płynie Koronka Pokoju, a ja szczególnie błagam Boga Ojca o pokój w Jugosławii, gdzie tworzą obozy.

   Chwilami pojawiała się łącz­ność duchowa z Janem Pawłem II. Podczas powrotu przed północą popłynie ponowna koronka do Miłosierdzia Bożego w intencji pokoju w Jugosławii.

      „Dziękuje Ojcze za ten dzień"…

                                                                                                                                         APEL