Wczoraj czytałem informację o obrażeniu się na Boga prymasa Anglii, który jak większość zwykłych ludzi nie widzi wojny duchowej nad nami i działania Szatana, a czynione przez niego zło (pokusy, zwiedzenia i opętania) przypisuje Bogu! Natomiast Dalajlama nawoływał, aby nie modlić się za Paryż, bo sami są sobie winni.

   To typowa głupota duchowo mieniącego się nauczycielem, że trzeba modlić się za dobrych i tych, którzy są bez winy. W komentarzu zapytałem do kogo modli się Dalajlama, bo jest tylko Jeden Bóg, a on nie wymienia żadnego.

   Ja wczoraj miałem pokazane uczucie obrażenia się na Boga, bo nie posłuchałem się ostrzeżenia Anioła! W sercu pojawiła się sprawa naszej wybuchowości (jestem w tej grupie). Zły jest silny i zbyt lekceważony przez ludzi...nawet wierzących! Właśnie wywołał taki wybuch u mnie, ale to nie jest przypadek, bo jesteśmy bardziej atakowani niż niewierzący.

   Dziwne, bo teraz, po latach czytałem o takim skuszeniu apostołów Pana Jezusa, który wrócił z trzydniowej modlitwy. „Judasz miał podbite oko, Andrzej spuchnięte usta, a Bartłomiej skaleczoną wargę”.

    Wyjaśnili, że tuż po odejściu Pana zaczęli kłócić się z błahych powodów, a Piotr próbujących ich powstrzymać sam dołączył się do nich. „W jednej chwili tyle nienawiści, a zaraz potem wszystko minęło, ustępując miejsca pokojowi i ciszy”... *

   Natomiast dzisiaj po przebudzeniu o 3.00 padłem na kolana i skończyłem „św. Agonię” i odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego w ich intencji "terrorystów"...

    Ile jest możliwości naszej irytacji...aż do odwrócenia się od Boga!

- po wczorajszym płukaniu przewodów słuchowych: lewy mam jak nowy, a w prawym dzwoni jeszcze gorzej...

- trochę złagodniał ból dyskogenny w ok. lędźwiowej, ale po kapsułce diclober retard dostałem biegunki

- reflektor w samochodzie po wymianie żarówki całkiem zaparował

- najechałem na rozbitą butelkę po piwie...

   Mafiozo w Sopocie kupił sąsiadujący budynek i zagrodził wjazd do sąsiedniej posesji...żądał wstecz setki tysięcy za dojazd przez poprzednie lata. Wszyscy muszą chodzić po wysokich schodach jakby w parku, a karetka nie ma dojazdu. Zobacz co robiono z Polską, jakimi panami poczuli się okupanci. Ciekawe kto na to pozwolił i jaką dostał łapówkę, bo jutro upomną o się o jego duszę.

   Po wczorajszej złości na siebie...jak dziecko, które samo się zrani i jest obrażone na wszystkich -zostałem normalnie obudzony na Mszę św. o 6.30! Każdy dobry ojciec ziemski zna to i wie, że takie „przygody” są nieodzowne, bo przynoszą doświadczenie.

     Przykre jest to, że wciąż jestem traktowany jako „wróg ludu” i próbowane są na mnie różne sztuczki, bo lokalni twardogłowi nie mogą pojąc, że jadę na spotkanie z Bogiem naszym...z pragnienia serca, a nie szpiegowanie, bo czego i po co? W kościele przywitała mnie pieśń: "Kochajmy Pana, bo Serce Jego”

   Zły rozpraszał aż do Eucharystii, a ja mimo dyskopatii padłem na dwa kolana i przeprosiłem Pana Jezusa za moja wczorajszą złość i oschłość...jakby obrażenie się, a Pan Jezus objął mnie. Nawet teraz, gdy to piszę łzy zalewają oczy, a serce ściska ból. To ból wiedzącego, że Bóg jest zawsze wierny.

   Zapytasz: co oznacza, że Pan Jezus „objął mnie”, a co, że „Bóg jest zawsze wierny”? Pan Jezus objął mnie, a wyraził to przez Eucharystię...przecież to Jego Ciało. Nie wyjaśni się tych przeżyć racjonaliście, który nie rozumie języka duchowego. Trzeba unieść się ponad naszą cielesność.

   Chodzi o to, że Eucharystia (Ciało Pana Jezusa) ułożyło się na moim podniebieniu i zamieniło w „mannę z Nieba”, a słodycz, której nie ma na ziemi zalała serce, duszę i usta. To przypomina obrażone dziecko, które dostało ulubionego cukierka. Racjonalista stwierdzi, że jest to „zdziecinnienie”, itp. To wielka pochwała, bo musisz stać się ufnym jak dziecko. Sam z siebie nie uczynisz tego, to sprawi łaska łaska Boga naszego!

   Wyobraź sobie (nie mam możliwości edytowania rysunków) strzałkę jakby barometru, która przesuwa się pomiędzy ciałem i duszą, naszym rozumem i duchem, tym życiem i życiem wiecznym. W ekstazie po Eucharystii, zjednany z Panem Jezusem jestem bardziej duszą niż ciałem, które tracę.

   Padłem w ławkę, popłakałem się i postanowiłem zostać na następnej Mszy św. bo było tylko kilka osób. „Dziękuje Ci Panie za Ciało Twe i Krew, za dary niewysłowione”...

                                                                                                                           APEL

* „Oczami Jezusa” C.A.Amles 14 lipca 1996 (str. 185) Wyd. Esprit Kraków 2012