Przed wyjściem do pracy szukałem siły wertując książki, ale nic nie wychodziło. Jest mi smutno, bo czeka mnie dużo pracy, a później dyżur w pogotowiu. Po ruszeniu samochodem włączyłem nagraną Mszę św. na której kapłan śpiewał: "Bądź ze mną Panie, w moim utrapieniu".

    Szukałem i znalazłem moc do pracy...w szumie, kłótniach i pośpiechu. W pogotowiu zostałem uchroniony od wyjazdu do zabójstwa...mimo, że to była moja kolejka. Mąż zabił żonę, została dwójka małych dzieci. Jakże chciałbym dojść do środka tego człowieka i zobaczyć jak narastał (podsycany przez Szatana) plan zbrodni. Wpadniesz w sieci Bestii i bez interwencji Boga nie wyplączesz się.

    W wolnej chwili czytałem książkę „Życie Jezusa”...naprawdę ładnie napisana, ma pewne nieścisłości, ale ważna jest treść! Na mnie padło inne nieszczęście: musiałem wyjechać do pożaru. Gospodarze ciężko pracowali cały dzień, a tu piękna stodoła dopala się.

- Czy miała pani jakieś sny sugerujące to zdarzenie?

- Tak, od trzech dni miałam koszmarne sny...ucięto mi nogę.

   Bardzo współczuję tym ludziom. W ich domu ciemno, pali się świeczka, bo prąd wyłączyła straż. Nastrój jak za dawnych lat.  Tak chciałbym zostawić ich z Bogiem, ale nic nie mogę powiedzieć.

   Mnie też sprawdził się sen. Kupa przylepiła się do mnie i tak się stało, bo w pracy brałem datki od pacjentów (nienależną zapłatę). Zaznaczę, że każdego załatwiam wg moich możliwości i jego potrzeb, a sercem jestem przy biednych i cierpiących, a szczególnie krzywdzonych, bo komuniści zamienili tanki na banki, a sekretarze stali się biznesmenami…

                                                                                                                              APeeL