Kto posiądzie wyższą "świadomość" (dozna olśnienia) nie chce już wrócić na niższy poziom. Wszystko jest pokazane w naszej rzeczywistości, gdy ciało fizyczne poznało łazienkę, wannę i ubikację - nie chce wrócić do prania rzeczy w strumieniu, mycia się w misce i chodzenie do wychodka.

   Tak też jest z naszym sercem, które nie może zadowolić ten świat, bo pragnie innych wartości. Przychodzi moment na pytanie o sens naszego istnienia (wówczas nic nie wiedziałem o duszy). Z perspektywy czasu dodam, że większość nie wierzy w życie wieczne.

    Tak się składa, że ten zapis opracowuję w dniu wspomnienia nawrócenia św. Pawła (24 stycznia 2018 r.). Jako fanatyczny prześladowca wyznawców Pana Jezusa musiał doznać wstrząsu...stracił wzrok i usłyszał Głos Zbawiciela, który zapytał: dlaczego Go prześladuje?

   U mnie dopiero zaczynało się budzenie z letargu duchowego, a już miałem różne świadectwa dotyczące „życia po życiu”:

1. Mój pacjent mówił z przejęciem o swoim zmarłym ojcu. W jasny dzień stał przed domem i zauważył go...wychodzącego z sionki przy oborze.

- Jak był ubrany?

- Tak jak go pochowano.

- Gdzie się skierował?

- Do obory...koń strzygł uszami, a pies patrzył, ale nie szczekał.

- Ile to trwało?

- Krótko...po „sprawdzeniu” gospodarki odszedł tą samą drogą.

2. Podobny przekaz - o swoim ojcu - dała pielęgniarka. Ojciec zginął tragicznie w wypadku...jechał do matki, która zmarła w szpitalu nie wiedząc o tym (zostali pochowani jednego dnia):

    „Często czuję jego obecność w domu, gdy chodzi po strychu...kiedyś w pokoju zapaliło się światło z normalnym trzaskiem kontaktu. Jednej nocy przyśnił się z matką, na grobowcu pokazał datę mojej śmierci, ale matka zakryła rok (nie można przekazywać pewnych tajemnic).

3. Inna siostra podczas przygotowywania zastrzyku w oddziale - za jego oknem na pierwszym piętrze - zobaczyła chorego z ręką na szybie. Pobiegła na salę, gdzie gdzie okazało się, że właśnie zmarł ten pacjent.

4. Leczyłem paliatywnie pacjenta z rakiem wargi dolnej (ok. 70 lat), któremu przerzuty zniszczyły szczękę dolną. Po jego zgonie przybyła rodzina, bo musiał mieć usunięty rozrusznik. Przyśnił się w nocy...uśmiechnięty pokazując kilka razy ręką: "panie doktorze mam dolną szczękę."

5. Na początku mojej pracy zmarła nam roczna córeczka (pomyłka doświadczonego ordynatora). Na moim dyżurze w oddziale wew. w Słupsku miałem ciężko chorego pacjenta. Rodzina miotała się, bo nie wiedzieli czy przywieźć matkę (był wśród nich taksówkarz), ale nie pojechali. Po zgonie rozległ się lament, a ja też to przeżyłem.

   Około 3.00 nad ranem - przestraszony położyłem się w poprzek tapczanu - przy zapalonym świetle. Tuż po zaśnięciu ujrzałem uśmiechniętą twarz zmarłego, który oddalając się pocieszał mnie „mówiąc”, że zaopiekuje się moją córeczką. Skąd wiedział o tym zdarzeniu, bo nie rozmawialiśmy o tym...

                                                                                                                                   APeeL