Co oznacza dotknięcie przez Boga? Trudno to wytłumaczyć, ale napłynęła pomoc, bo teraz, gdy piszę s. zakonna Ewa Kukiełka mówi o swoim powołaniu. Podczas studiów miała wielkie plany na życie, a podczas spotkań z zakonnicami na ulicy czuła do nich wielką niechęć.

    Tak jest na początku, bo demon wie, co się zdarzy i atakuje wybrane osoby. Któregoś dnia w jej sercu zakwitła myśl: a może ja mam być zakonnicą...i tak się to zaczęło. U mnie było inaczej, bo w latach 1986-1989 znalazłem się na okrężnej drodze pnącej się na szczyt góry o nazwie: łaska w i a r a.

   Komuś może się wydawać, że dotknięci przez Boga mają klawe życie, a w dzisiejszym zawołaniu przed Ew (Mt 8, 17) padną słowa: „Jezus wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby”.

    Wyobraź sobie, że obecnie masz dar uzdrawiania, a nawet ożywiania. Nie zaznałbyś chwili spokoju, a jest to pokazane w dzisiejszej Ew (Mk5,21-43), bo tam, gdzie się pojawił się Pan Jezus czekały tłumy chorych błagających o pomoc (poczytaj o tym w książce „Oczami Jezusa”). Tak było i teraz, bo: jeden z przełożonych synagogi (Jair) prosił o ożywienie córeczki, a w tym czasie cierpiąca od 12 lat na krwotok dotknęła się płaszcza Zbawiciela.

    Ostatecznie nasze dotkniecie przez Boga (wybranie) wyjaśniają słowa mojego Profesora, św. Pawła (1 Kor 4, 6-15): "Wydaje mi się bowiem, że Bóg nas, apostołów, wyznaczył jako ostatnich, jakby na śmierć skazanych. Staliśmy się bowiem widowiskiem światu, aniołom i ludziom; my głupi dla Chrystusa, wy mądrzy w Chrystusie, my niemocni, wy mocni; wy doznajecie szacunku, a my wzgardy. /../    

  Błogosławimy, gdy nam złorzeczą, znosimy, gdy nas prześladują; dobrym słowem odpowiadamy, gdy nas spotwarzają. Staliśmy się jakby śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich aż do tej chwili.”...

    Po odmówieniu koronki do Miłosierdzia Bożego zostałem poruszony słowami piosenki z zapytaniem: „Cóż spodobało Ci się we mnie, Jezu?" 

    Wróciłem na Mszę św. wieczorną, a uwagę zwróciły słowa z księgi Samuela opisujące moment zabicia Absaloma, syna króla Dawida, który wystąpił przeciwko swojemu ojcu. Jechał na mule i zaczepił głową o konary wielkiego dębu. Muł uciekł, a jego zabito oszczepem wbitym w serce. Król popłakał się...zwycięstwo zamieniło się w żałobę: <<Synu mój, Absalomie /../ Obym był umarł zamiast ciebie /../>>.

    Eucharystia ułożyła się w odwróconą koronę i nie zamieniła się w mannę z nieba, bo nawaliłem skarżąc się na cierpienie, które wcześniej ofiarowałem Bogu Ojcu (uświęciłem). Ponadto wracanie do krzywdy powoduje naszą złość i grzech. Zniesmaczony wracałem do domu i padłem w ciężki sen., bo nasze ciało jest zbyt słabe na tak wielkie przeżycia…

                                                                                                                              ApeeL

 

    Symptomatyczna jest tutaj wymiana poglądów (na przełomie 02-03 2014 r. i obecnie) z Pawłem Porębskim (wiara-rozumna.blog.onet.pl)...

Cztery lata temu dałem tam komentarz:

                                                                          Panie Pawle!

    Gdyby Marcin Luter miał łaskę wiary jak ziarnko gorczycy to nie robiłby głupot duchowych. Przecież dzisiaj pełno jest takich Lutrów...od Elizy Michalik, ateistki-kalwinistki do różnych Obirków. To  samo dotyczy Pana, bo nie ma: "tak, ale"...

Autor bloga

    <<Bóg każdemu daję tę samą łaskę (wiary), to od człowieka zależy, czy ją przyjmie. Pan przedstawia Boga jako niesprawiedliwego, jednemu daje więcej, drugiemu mniej ("Gdyby Marcin Luter miał łaskę wiary").    

   Jak Pan widzi zupełnie inaczej spostrzegam te sprawy. Jesteśmy z dwóch różnych epok światopoglądowych. Np. Pan wierzy w szatana (moja uwaga: w istnienie Szatana…), a dla mnie to jedynie model konceptualny, który nie istnieje w rzeczywistości. Próby straszenia mnie nim nie mają więc  żadnego skutku. 

   Dziękuję, że próbuje Pan walczyć o moją duszę.  Zupełnie niepotrzebnie marnuje Pan czas. Pan lubuje się w osądzaniu innych. To pachnie mi pychą. Zachęcam do literatury katolickiej, ale akademickiej, a nie parafialnej. Po przeczytaniu kilku otworzą się Panu oczy, ile jeszcze Pan nie wie.

   Dzisiejszy Kościół nie zdaje sobie w pełni sprawy, że kolejna zawierucha teologiczna wisi w powietrzu. >>

   Dodałem, że ma nastąpić prześladowanie takich jak ja i koniec, a wówczas ponownie przyjdzie Pan Jezus. Jak Pan myśli: po kogo? Pan Jezus już oddał życie za Pana i przyjdzie, ale już po Swoich! Czyj Pan jest? Trwa śmiertelny bój o dusze ludzkie. Pan przekazuje swoją wiedzę, ale nie ma Pan łaski wiary. Proszę zawołać do Ducha Świętego.         

                                                                      Pani Pawle!
   Po dwóch potyczkach wiem, że nasza dyskusja nie ma sensu. Nawet nie wolno z takimi osobami dyskutować. Pan jest bardzo groźnym przeciwnikiem /../ równa Pan wiedzę religijną z wiarą (łaską). Jeżeli napiszę, że zostałem wezwany przez Boga i wybrany, a to oznacza wielki krzyż (cierpienie, bo człowiek widzi zgubę większości) to podobni do Pana używają słowo: pycha. Pan rozumuje po ludzku, bo wybranie kojarzy się z nagrodami, stanowiskami, orderami. 
Przecież zna Pan słowa, że "wielu jest wezwanych, a mało wybranych". Takiego jak Pan nie pokona się w dyskusji, bo ma Pan wiedzę i inteligencję wspomaganą w dyskusjach przez Kłamcę, który używa argumentów religijnych do walki z Bogiem i Jego wyznawcami. To widać w "Faktach i mitach", gdzie R. Kotliński Boże Narodzenie określił Narodzenie Bachora.
   Człowiek poszukujący, nawet niewierzący nie używa Pana agresywnego języka (mnie to nie przeszkadza), ale bardzo często tacy jak Pan nie dyskutują tylko atakują osobę wierzącego...śmierdzi to szatanem, który nienawidzi bojowników Boga.
04.01.2018 napisałem:
                                                                              Panie Pawle!
  Całkiem Pana pokręciło. Jako teolog świecki trafił Pan na mistyka świeckiego. Nawołuje Pan do zamordowania Jarosława Kaczyńskiego. Kogo Pan reprezentuje wskazując zarazem we wpisie z 03 stycznia na mistykę (moja łaska) i pana odloty na platformę kosmiczną. 
    Obaj dobiegamy do kresu naszego zesłania, a Pana i moja odpowiedzialność przed Bogiem jest wielka (świecki teolog i mistyk świecki). Wszystko jest prawdziwe w Kościele katolickim, a Pan neguje Cud Ostatni jakim jest Eucharystia.
   Jako uczony w czytaniu i pisaniu wie Pan, że Apokalipsa już trwa! W tym czasie Pan poddaje się marzeniom podsuwanym przez Szatana! Nie ma Szatana? Proszę zawołać do Ducha Świętego swoimi słowami...tylko nie szydzić, bo nie ma przebaczenia: proszę o wyjaśnienie tego i tego.
Niech Pan przyłączy się do "resztki Pana", bo tak to śpiewa Pan w chórze z Czubą Wstrętnym z "Super Stacji", że "Stokrotką", prof. Zbigniewem Mikołejką, matką Joanną od demonów (prof. Senyszyn) i wszystkimi zaprzedanymi poganom...                                                                 
Autor bloga odpisał:

    <<Zarzuca Pan mi agresywność. Być może rażą Pana moje argumenty i fakty, które przytaczam. No cóż, z faktami się nie dyskutuje. Szkoda, że nie może się Pan zdobyć na pewien dystans do siebie i wiary (to nie jest grzechem). Z boku można wiele zobaczyć. 

    Chętnie dopuściłbym Pana do dyskusji na blogu, ale musiałby Pan zmienić sposób argumentacji swojego przekazu. Wiara jest rzeczą delikatną i bardzo osobistą. Nie wolno kopytami wchodzić w ludzkie serca. Jeżeli ma Pan coś do powiedzenia to proszę to zwyczajnie napisać, ale nie obrzucając adwersarzy inwektywami i straszeniem szatanem. Warto też, aby poznał Pan poglądy ludzi wierzących, którzy pragną rozumieć w co, czy kogo wierzą.

      Drogi Lekarzu. Trzeba uzdrowić samego siebie. Jeżeli nie ma Pan tego w krwi, to proszę nauczyć się tolerancji dla innych, że nie wspomnę miłości do bliźnich. >>

    To jest dość typowy argument wrogów naszej wiary, którzy żądają tolerancji, wskazują na miłość bliźniego, a nawet na fałszywe miłosierdzie...przy tym cytują Biblię i mówią, że Pan Jezus przybył, aby nas zjednoczyć, a nie dzielić. To typowy fałsz Księcia Kłamstwa...