Postanowiłem, że od dzisiaj będę ćwiczył swoje ciało w milczeniu i postach. Miałem sen pokazujący mój zjadliwy język (rozdwojony jak u żmii lub węża) oraz robiący szumu wokół mojej osoby (mówiłem przez tubkę).

   Przed pracą chciałem wypić tylko kakao, ale Szatan zbudził żonę, która powiedziała w złości, że "popsuje się kaszanka" (znaczy: trzeba ją zjeść)! Niech zgnije cała kaszanka świata, bo ważniejsza jest moja dusza! Szkoda, aby jedzenie się zmarnowało i upadło postanowienie.

    Dzisiaj, gdy edytuję ten zapis (12 luty 2018) na Mszy św. porannej był czytany list św. Apostoła Jakuba (Jk 1, 1-11) z radami. Trzeba cieszyć się ze spadających na nas doświadczeń, bo poprzez próby rodzi się nasza wytrwałość. Naszych wyrzeczeń nie znosi Przeciwnik Boga, a w moim wypadku jest to walka z gadulstwem! 

   Na ten czas - podczas przesłuchiwania nagranej Mszy św. z pięknym śpiewem ks. Kądzieli - przysnąłem na kilka sekund i w tym czasie zobaczyłem oddalający się obraz kobiety z palcem na ustach (prośba o milczenie).

   Teraz w tym postanowieniu próbuje przeszkodzić mi kolega dyżurujący ze mną: prosi o rozgłoszenie radia, zagaduje i wciąga mnie w dyskusję. Nie odezwałem się udając, że przez słuchawki nic nie słyszę.

   Na wyjeździe trafiłem do umierającego z powodu przerzutów raka języka pobierającego morfinę, której nie było w dyżurnej aptece. Wydałem mu trzy ampułki „własnej”...została po zmarłych (specjalnie trzymałem na takie okazje).

    Czy ta rodzina przypadkowo trafiła na mnie? Ja im pomogłem, a Bóg dodatkowo przemówił do mnie. Już wówczas widziałem „mowę Nieba”, a jeszcze nie uczestniczyłem w codziennym życiu naszej wiary. 

                                                                                                                               APeeL