Ten dzień zaczął się wczoraj wieczorem - czuwaniem przed Monstrancją - do rozpoczęcia Mszy św. Zakończyłem modlitwy za bluźniących naszej wierze z dodaniem koronki do Miłosierdzia Bożego. Zostałem zaskoczony otrzymanym błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem...

   W czytaniach było wspomnienie prowadzenia narodu wybranego, cud wody wypływającej ze skały oraz manna z nieba. Pan Jezus wskazał na fakt, że spożywający Jego Ciało będą mieli w sobie życie.

   W naszym rozumieniu chodzi o życie wieczne, ale Eucharystia jest niezbędna dla codziennego życia duszy - dołączonej do ciała fizycznego - na tym zesłaniu. Ten cud jest pokazany na chlebie codziennym, który nigdy się nie znudzi, a podczas przebywania Izraelitów na pustyni była to manna z nieba.

   Ja przekazuję to wszystkim szukającym drogi. Kapłan w kazaniu mówił szybko i dużo, a pasowałoby rzucić slajd pokazujący naszą budowę: ciało i duszę, która jest cząstką Boga Samego.

   Ile wysiłku ludzie wkładają dla ciała marniejącego każdego dnia. Gdzie uzyskasz moc i czystość duszy? Nawet kapłani niezbyt podkreślają, że jest to Eucharystia. Przecież „pracują” w piekarni Pana Jezusa, a ich ręce „wyrabiają” Chleb Życia. Nie mają świadomości, że uczestniczą w codziennym Cudzie i to ostatnim, bo żadnego większego już nie będzie w kazaniu.

   Nawet wierni szukają cudów szczególnie w uzdrowieniach ciała, a każdy wierzący ma - daną przez Pana Jezusa - moc czynienia tego. Nie wierzymy w to i dlatego nie uzdrawiamy. Jednak od zdrowia ciała ważniejsze jest zdrowie duszy, a sprawia to Ciało Pana Jezusa!

   Nie wiem dlaczego jest obowiązek uzdrawiania duszy...tylko dwa razy do roku. Nie wiem co na to powiedzieć, bo ktoś coś uchwalił tysiąc lat temu i to się podtrzymuje. Popłakałem się podczas zjednania z Panem Jezusem, a w tym czasie siostra śpiewała: „Nie zostawię Cię samego”...

   Po Mszy św. dałem świadectwo wiary kapłanowi: człowiek jest jednością psychofizyczną oraz duchową z duszą, która jest wcielana do „zlepka komórek” wg pani Nowackiej w momencie naszego poczęcia. Chleb dla ciała jest cudem, a takim samym dla duszy jest Eucharystia.

  Ja przychodzę na Mszę św. jako ciało z małą duszą, a wychodzę jako dusza z małym ciałem...czasami pozbawiony tego „koła młyńskiego”. My traktujemy zalecenie Zbawiciela dosłownie: „bierzcie i jedzcie”. Kapłan otrzymuje wielką św. Hostię i gryzie ją z trzaskiem, a wierni jedzą jak chleb. Eucharystia nie daje kalorii, a działa w mojej duszy już przed połknięciem.

    To był dzień związany z moją łaską wiary (mistyka eucharystyczna), a dzisiaj mieliśmy pierwszy dzień wiosny...w lutym. Podczas spaceru radość i pokój Boży zalewały serce, bo ta intencja była także za mnie. 

    Wróciłem na zakończenie nabożeństwa 40-godzinnego i ponownie otrzymałem błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem. W dziękczynieniu zapaliłem Panu Jezusowi lampkę pod krzyżem.

     Nasze ciało jest zbyt słabe na tak wielkie przeżycia duchowe i podczas Mszy św. wieczornej byłem śpiący i nie miałem już żadnych doznań. 

                                                                                                                                          APeeL