Wspomnienie Męczenników Japońskich (ukrzyżowanych).

   W śnie - na dyżurze w pogotowiu - uczestniczyłem w polowania...wyraźnie widziałem zabijanego psa i inne zwierzęta. Po przebudzeniu napłynęły obrazy z pobytu w rzeźni: taśma, strzał krowa pada i tak przez całą dobę.

   O 5.30 zerwano na daleki wyjazd do porodu, a jest to ciężka choroba...ważniejsza od najgorszego wypadku! Pod koła karetki wpadł kot, który zginął na miejscu. W moim sercu pojawili się mordowani przez bezpiekę z wyrywaniem wszystkich paznokci. Nawet dzikie zwierzęta tak nie postępują, bo zabijają, aby żyć.

   Teraz, gdy to przepisuję (06 luty 2018) napływa bestialstwo Ukraińców na Wołyniu oraz zamęczenie ks. Jerzego Popiełuszki, a dzisiaj jest wspomnienie męczenników japońskich, których ukrzyżowano. S. Faustyna przez jeden dzień cierpiała z powodu kolca z korony cierniowej Pana Jezusa, a ja ukłułem się niedawno takim w paluszek (bolało przez tydzień).

   W ręku mam „Dziennik” Stefana Kisielewskiego, który dokładnie widział totalny fałsz (satanizm) okupanta sowieckiego! Szatan to mistrz kamuflażu i prowokacji z nieskończoną ilością swoich wyznawców („dzieci diabła”). Ilu Polaków zgubił i gubi ten system...

   Przez 34 godziny pościłem i ciężko pracowałem, a właśnie Bestia podsuwa mi Mszę św. poranną. Jeszcze nie wiedziałem, że jest to początek ataku Kłamcy, ponieważ nie znałem powagi dzisiejszej intencji modlitewnej!

   Dodatkowo niby nie ma pacjentów, ale napływa rozdrażnienie, które nie pozwala skupić się, nękają telefony, z radia płynie kocia muzyka, trwają pomyłki i nie mogę zrobić kawy, bo zemdlał silny chłop...na ten czas wdzięczny pacjent przyniósł koniak. Po powrocie do domu Bestia zaleje mnie pragnieniem napicia się tego trunku...w garażu! Czy przypadkowo zgubiłem mój ulubiony krzyżyk?

   Nagle serce zalała wzmacniająca słodycz Boża, której nie można opisać żadnym językiem. W tym czasie napłynęła też tęsknota za Panem Jezusem...aż kręciły się łzy w oczach. Podjechałem pod „mój” krzyż, gdzie wysprzątałem Zbawicielowi, postawiłem wielkie róże i zapaliłem lampki.

   Na Mszy św. o 17.00 uwagę przykuły słowa Pana Jezusa o owcach, które zaginęły. Przepłynął cały świat ginących bez Syna Bożego...tak jak ten kot na drodze. Dzisiaj, gdy to przepisuję (18.03.2018) trwa sprawa eksterminacji narodu wybranego, który - w swojej przewrotności - wciąż czeka na przyjście Zbawiciela!

   Pasują tutaj słowa Pana Jezusa, które wypowiedział do Żydów w świątyni: „Kim jesteście? Pytam was o to. Postawcie sobie to pytanie w głębi waszych serc. (...) Ja nie mam was nigdy nienawiści. Wam pozostawiam niena­wiść, która jest złym owocem potrójnej pożądliwości z rozszala­łym ‘ja’ w zwierzęciu-człowieku, który żyje, zapominając, że jest także duchem, oprócz tego, że jest ciałem. (...) Wy nie rozumiecie, co znaczy naprawdę znać Mój głos (…) pośród tysięcy innych głosów fałszywych proroków, jako prawdziwy głos pochodzący z Nieba”. *

   Także w ich intencji poświeciłem ten dzień mojego życia oraz Eucharystię. Zjednany z Panem Jezusem padłem pod stacją drogi krzyżowej: „Pan Jezus zdejmowany z krzyża” (czytaj: „zdejmujesz Mnie z krzyża”).

   W litanii do Mateczki Najświętszej wołałem za ginących bez Jej Syna. Naprawdę jest to wielkie nieszczęście, bo wielu jest takich wokół oraz w mojej rodzinie...sam mogłem tak skończyć. Gdzie trafiłbym po śmierci?

   W pustce płynęła moja modlitwa, a telewizji trafiłem: na walkę bokserów zawodowych, ofiary wybuchu w metrze paryskim oraz pożaru...film dokumentalny o wojnie w Wietnamie, a zarazem „sceny rozbieranek” bezwstydnic. Różne są rodzaje śmierci duchowej.

    Pan dał mi znak, bo właśnie wrócił zbuntowany syn. Z wdzięczności pocałowałem Twarz Pana Jezusa z Całunu...

                                                                                                                         APeeL

*„Poemat Boga-Człowieka” Maria Valtorta ks. czwarta cz. szósta str. 286-287 Vox Domini