Dopiero teraz zrozumiałem jak piękne jest to pozdrowienie, a myśl uciekła do wybieranych przez Boga. Można to zrozumieć, bo jako lekarz chętniej leczę biednych, samotnych, słabych, b. starych i opuszczonych oraz „chorych na śmierć” czyli nieuleczalnych.

   Przy takich jest moje serce. Nie znoszę pysznych, a szczególnie tych, którzy mają wypchany portfel i szczególne pierwszeństwo (mogą leczyć się gdzie chcą). To wybrańcy, bo sami siebie wybrali!

    Dzisiaj trwa ciężki znój przerywany rozmowami o różnych sprawach ludzkich. Właśnie pacjentka mówi:

- moja babcia była u znachora - uzdrowiciela, chorobę rozpoznał i wyleczył od ręki!

- cóż dziwnego? Jeżeli miał dar uzdrawiania to nie powinien brać „co łaska” i to z określoną sumą. Dar uzdrawiania wskazuje na istnienie innych form leczenia i istnienie życia bez chorób!

   Nagle napłynęła możliwość śmierci dla Jezusa. Przepisuję to 5 marca 2018, łzy kręcą się w oczach, a serce ściska ból. Przed plutonem egzekucyjnym krzyczę: strzelaj...na co czekasz!!

    Zobacz jak w takich uniesieniach duchowych przeszkadza Szatan, bo właśnie w tym momencie przyszła pani ze srebrną monetą (50 tys. z J. Piłsudskim)...wartość dzisiaj, gdy to przepisuję: 20 zł w skupie!

- Nie wiem, jak się pani zrewanżuję...może zamienimy srebro na złoto. Wiem, że pani szuka drogi duchowej. Na rysunku przedstawiłem jej 90-95% ludzkości, która żyje dla życia i pędzi szeroką autostradą. W tym czasie garstka wspina się krętą ścieżką duchową na szczyt góry o nazwie Z b a w i e n i e.

   Nagle napłynęła refleksja dotycząca mojego nawrócenia. Wówczas byłem pewny, że Syn Boga naszego istniał jako człowiek, a teraz Szatan budzi zwątpienie (kusi). Nie robi tego wobec zaćmionych duchowo, śpiących i nie szukających Prawdy!

   Kuszenie narasta wraz z trwaniem i umacnianiem się wiary (jej pewnością)...budząc zwątpienie. Dzieje się to za przyzwoleniem Boga Ojca w celu naszego wypróbowania. Próby są znane także na ziemi, w naszym codziennym życiu.

   Dodatkowo w tym czasie weszła do mnie pacjenta męcząca wszystkich lekarzy...każdy zna takie. Natchnienie sprawiło, że pocieszyłem ją i załatwiłem z miłością, a ona podczas wyjścia powiedziała: zostań z Bogiem, niech będzie pochwalony Pan Jezus Chrystus!

   W pracy każdego lekarza powaga miesza się z groteską. Właśnie chłop jak dąb mówi: strasznie boję się zastrzyków, pielęgniarka musi gonić mnie po gabinecie...

  • Przywiążemy pana za nogę do szafy...

  • Wyrzuci się pana (do połowy) za okno. Jak się pan gibnie to wypadnie...dodała siostra.

   Teraz mam wezwanie do przejechanego przez ciągnik, którym spryskiwał owies (oset). Zajechaliśmy do niego...siedział bezradny na ziemi. Podejrzenie złamania miednicy z uszkodzeniem narządów jamy brzusznej oraz złamany obojczyk.

   Poszkodowany zwierzył się, że w śnie jechał pojazdem...ktoś udzielał mu pomocy! Po przebudzeniu był bardzo przestraszony. Teraz pyta: czy będzie żył? Bardzo rzadko pada takie pytanie. Wołałem za niego do Boga Ojca podczas transportu na chirurgię.

  Niespodziewanie do pogotowia zgłosiła się pani z dobrą wódką (¾ litra). Kręciłem się, odmawiałem...pomoc nadeszła w samą porę, bo nagle do ambulatorium wszedł kolega z dużą torbą...tam zmieściła się wódka, której więcej nie zobaczyłem!

   Dzięki Ci Panie Jezu za pomoc! Nie chodziło - w tym wypadu - o wódkę, ale o złamanie bezinteresownej pracy! Coraz częściej widzę ile dobra czyni modlitwa! Ja sam staję się cichy, pełen pokoju, milczący, skupiony, pokorny i mały...

                                                                                                                                 APeeL