W nocy podziękowałem Bogu Ojcu za wczorajszą spowiedź z uzyskaniem czystości, pomoc w zapisach (dawaniu świadectwa wiary) oraz za sprawność z możliwością codziennej modlitwy. Właśnie przed koronką do Miłosierdzia Bożego Pan Jezus powiedział do s. Faustyny, że tylko garstka rozważa Jego Bolesną Mękę.

   Tutaj zaznaczę, że moja modlitwa jest wymodlona: jest to połączenie cz. Bolesnej Różańca z koronkami. W czasie jej odmawiania zawsze jestem z Panem Jezusem w Getsemani, pojmany i przeżywający ukryte cierpienia w ciemnicy (koronka), podczas biczowania, św. Poniżenia oraz na drodze krzyżowej...

      Na końcu jest to umieranie Pana Jezusa na krzyżu („św. Agonia”), a ta „dziesiątka” to:

1. Pan Jezus rozciągany i przybijany do krzyża

2. Pan Jezus Podniesiony na krzyżu

3. Słowa umierającego Pana Jezusa na krzyżu (siedem)

4. Przebicie św. Boku Zbawiciela z koronką do 5-u św. Ran!

    Po przebudzeniu z ciężkiego snu i w pośpiechu pojechałem na spotkanie z Panem Jezusem. W przedsionku kościoła wyprostowałem krzyż, a później padłem na kolana i poprosiłem Zbawiciela, aby tak uczynił z moimi sprawami: w samorządzie lekarskim, w sprawie spadkowej po rodzicach oraz w zaprzestaniu traktowania mnie jako wroga ludu.

    Nie docierały czytania, a po Eucharystii pozostałem i odmawiałem "ustnie" moją modlitwę za wrogów, ale nie szła. To był czas tylko mojej fizycznej obecności w kościele. Podjechałem po krzyż i zapaliłem lampkę. 

   Po czasie wyszedłem na spacer i odczytałem dzisiejszą intencję modlitwę. Dopiero wyjście na Mszę św. wieczorną sprawiło uniesienie duchowe z pragnieniem wołania do Boga Ojca oraz ponownego przyjęcia Eucharystii.

    Popłynęła koronka do Miłosierdzia Bożego za braci odłączonych oraz moja modlitwę w intencji tego dnia. Każdy dzień z Bogiem Ojcem jest zadziwiający. Siostra właśnie zaśpiewała: „weselcie się wszyscy wierzący w Jezusa”, a moją duszę zalała słodycz oraz radość w której chciało się płakać. Tego nie można przekazać.

   Eucharystia ułożyła się w koronę. Podczas powrotu odmówiłem całą moją modlitwę. W drzwiach świątyni wymieniliśmy kilka zdań z proboszczem, Jak Ci opisać stan mojego serca zjednanego ze Zbawicielem? A jak pragnienie dawania świadectwa wiary z mówieniem o Panu Jezusie, któremu zaufałem?

   Większość nie widzi znaków dających nadprzyrodzoną łączność z Bogiem Ojcem. Brak mi na to słów...szczególnie z powodu zalewania mnie bezmiarem łask. Podczas zapisywania tych przeżyć kapłani w audycji radiowej tłumaczyli słuchaczom czym jest zmartwychwstanie.

   Zwykli wierni są już po „świętach”, a także po życzeniach zdrowia i wszelkiej pomyślności...nie żyją już Tamtym światem.

                                                                                                                              APeeL