Poszedłem spać o 1.30 zalany pobudzeniem seksualnym, abym nie wstał na Mszę św. o 7.00. Rano doznałem wstrząsu, bo napłynęły obrazy z mojego życia w których mogłem zginąć i to marnie.

   My śmierć kojarzymy z wypadkiem, ale takim jest zakażenie różnymi chorobami, zakrztuszenie się...szczególnie po upiciu się, przewlekły brak snu, otwarte złamanie, itd.

   Przypomniał się przejazd do chorego pacjenta podczas którego - na zakręcie (w „wąwozie”) -  drogę zablokowały dwa samochody drabów, ale Opatrzność Boża nasłała na nich jadącego z drugiej strony. Innym razem w drodze na Mszę św. z długiego podwórka wyjechał na mnie rozpędzony samochód sportowy...otarłem się o jego maskę. Nie słyszałem go, bo po drugiej stronie stał pojazd z pracującym silnikiem.

    Sługusów okupantów nie brakowało, a przy inwigilacji bardzo łatwo jest kogoś zabić. Towarzysze w szkodzeniu byli niedoścignieni, a zabijanie u nich było codziennością...jeden gwałcił, a niewinny za to siedział. Niezawiśli sędziowie od sprawiedliwości robili sobie żarty z prawa.

   Przypomniało się bestialskie zamordowanie ks. Jerzy Popiełuszki z wrzuceniem jego obciążonych zwłok do Wisły. Na ten moment spojrzał tytuł „Przymierza z Maryją” (styczeń/luty 2018): „Nie opuszczę cię aż do śmierci”. To dotyczyło nierozerwalności małżeństwa, ale ja wiedziałem, że mówi to Bóg Ojciec.

   Wybiegłem do Domu Boga na spotkanie ze Zbawicielem, a przed Mszą św. podlałem kwiaty pod „moim” krzyżem. Na progu świątyni napłynęło pytanie:

- Czy oddałbym swoje  życie?

- To życie nie ma znaczenia, bo jestem na zesłaniu, a właściwie wygnaniu z miłości Boga Ojca, gdzie jest niepewność naszego bytu, udręki, a nawet niewola (różnego typu).

    W kościele padłem na kolana w oczekiwaniu na rozpoczęcie nabożeństwa. Tak mi tu dobrze, a siostra zaczęła śpiewać: „Pan jest Pasterzem moim, niczego mi nie braknie /../ zła się nie ulęknę, boś Ty ze mną /../”.

    Cały czas zadziwiała mnie wielka figura Pana Jezusa Dobrego Pasterza, która jest w Ołtarzu Świętym naszego kościoła. Eucharystia ułożyła się w koronę. To podziękowanie za dawanie świadectwa wiary z siedzeniem z tego powodu po nocach.

    Z mojego serca wyrwało się wołanie: „Panie Jezu, Dobry Pasterzu proszę Cie o prowadzenie w mojej krzywdzie za wiarę. Ty, Panie najlepiej wiesz na czym polega niesprawiedliwość...zarazem uchroń mnie od nienawiści. Daj znak koledze psychiatrze, który zbezcześcił miejsce święte i wywołał na Kaszubach wojenkę religijną. Daj znak wszystkim, którzy rzucili się na mnie. Nie karz ich Panie, ale daj im znak, aby się nawrócili. Niech otworzy się serce chociaż jednego.”

   Podczas wyjeżdżania z placu kościelnego zapatrzyłem się na chodnik, a zza stojących samochodów wpadłbym pod pędzące auto. Obaj w porę zahamowaliśmy. Zważ na niepewność naszego bytu…

   Na wieczornym spacerze odmówiłem w intencji tego dnia całą moją modlitwę. Ujrzałem moje ocalenie duchowe, bo ciało i krew nie może odziedziczyć Królestwa Bożego. Ty, który to czytasz zapytaj sam siebie: gdzie dzisiaj trafisz w razie nagłej śmierci, którą na pewno chwalisz?

                                                                                                                         APeeL