Dobrze, że posłuchałem Anioła i wstałem o 4.20 z dwoma ptaszkami, które mieszkają w budce za oknem i razem z ich śpiewem zacząłem ten zapis chwalący Stwórcę, naszego wspólnego Boga Ojca…

    Przypomniała się rozmowa z głuchym kanonikiem z sąsiedniej parafii, który zobaczył mnie po Mszy Św. pogrzebowej i krzyczał: doktorze, doktorze! Pochwaliłem go za kazanie w którym mówił o duszy i naszym życiu, które nie kończy się wraz ze śmiercią! Ktoś powie, że w Kościele Katolickim wciąż tym straszą!

   Zarazem - krzycząc mu do ucha - poprosiłem, aby już nie śpiewał tylko mówił!

- O! Co to, to nie, bo kto śpiewa ten modli się dwa razy!

- A jak fałszuje?...chciało się dodać, ale nie wypadało go urazić.

     Ja chciałbym prosić każdego na kolanach, aby wrócił do Pana, bo będzie miał kłopoty tuż po śmierci, ale większość pragnie tylko tego życia. Wnoszą później tych braci - smętni panowie w białych rękawiczkach - do Domu Pana i wszyscy szybko o nich zapominają. Na Mszę Świętą za ich dusze przychodzi „resztka Pana”...wciąż ci sami ("latający do kościoła”).

   Powiem ci, że w naszej wierze nie mówi się o tym, że jesteśmy tuż po śmierci. Ja nie słyszę też słowa: dusza. Św. Jehowy wskazują, że w Biblii nic nie ma na ten temat. A wiedz, że nie wystarczy być dobrym i pracowitym, aby trafić bezpośrednio do Królestwa Bożego, bo zadaniem dla każdego jest zostanie świętym. 

   Szatan, który wdarł się do Watykanu podsuwa purpuratom: ocieplenie klimatu, zrównoważony rozwój ludzkości (ograniczenie urodzin)...z usunięciem słowa dusza i życie wieczne jako „obiecanki cacanki”. 

   W tym czasie 99% ludzkości neguje posiadanie duszy, a większość katolików kocha to życie...czyli uwięzienie jej w ciele fizycznym. Jeżeli wołam o pomoc do św. Józefa i ją otrzymuję...to przecież nie od leżącego w grobie i czekającego „na zmartwychwstanie w czasach ostatecznych”!

   Tak dotrwałem do Mszy św. o 6.30 i zdziwiony usłyszałem słowa psalmu: „Wszystkie narody wysławiajcie Pana”. Przez dwa następne dni będzie to Ps 89[88]: „Na wieki będę sławił łaski Pana”. Po Eucharystii zostałem zalany słodyczą, a zjednany z Panem Jezusem mogę wyjść z szeregu jak o. Kolbe i oddać życie.  

   Mojego stanu nie można przekazać, ale z serca wyrywało się zadziwienie cudem stworzenia: od budowie atomu i wszechświata - poprzez konstrukcję ucha wewnętrznego z narządem równowagi - do mózgu wykorzystywanego w 5%. Teraz wyobraź sobie co nas czeka w Królestwie Bożym…

   Z potrzeby serca wróciłem na Mszę Św. wieczorną, bo jest to dzień także za mnie. Zapisanie tych przeżyć i ich przekazanie wymaga pewnego wysiłku, odkrycia się, ale jest bardzo potrzebne będącym na początku drogi. Szkoda, że jest tak mało podobnych relacji.

    Po tym nabożeństwie z serca wyrwała się prośba do Boga Ojca, aby przyjął te dwie Msze św. za: kapłanów i męczenników na całym świecie, czytających, a wcześniej przepisujących Pismo, dających świadectwo wiary, śpiewających Panu, budujących świątynie, a także organizujących życie Kościoła Świętego oraz za egzorcystów i uzdrowicieli." 

  Wspomniałem też wszystkich sławiących Boga Ojca na tysiące tysięcy sposobów i dusze takich. Podczas spaceru modlitewnego w „Św. Agonii” wszystkie zawołania umierającego Pana Jezusa na krzyżu powtarzałem dziesięć razy i chciałoby się tak wołać do końca tego świata…

                                                                                                                               APeeL