W śnie znalazłem się wśród terrorystów islamskich z wiszącą w powietrzu wojną nuklearną. Najgorszy jest wówczas bezsens życia, nie masz żadnych planów, ale chcesz tylko ocalić życie swoje i bliskich.

    Później badałem pacjenta z groźnym dla życia zaburzeniem rytmu serca i pędziliśmy z nim karetką do szpitala. Jak widzisz prowadzę także życie nocne. Jeżeli śpisz spokojnie to dziękuj Bogu za tą łaskę...

    Tak się stało, że o 6.00 włączyłem radio „Plus” z transmisją Mszy św., bo planowałem, że na spotkanie z Panem Jezusem pójdę wieczorem. Jednak otrzymałem zaproszenie na nabożeństwo poranne. Zaraz zapytasz: jak otrzymałem to zaproszenie?

    To był bardzo prosty znak: mój wzrok zatrzymał zegar wskazujący g. 6.55. Nazywam to „mową nieba”...wg babć pod kościołem są to znaki Boże. Nie uwierzysz, ale za te dwa słowa, napisane w cudzysłowiu uznano mnie (zaocznie) chorym psychicznie (sowiecka psychuszka). 

   Czy Szatan miał dostęp do przebiegu mojego losu, bo nie udało się - zabić mnie strzałem z bliskiej odległości - to skorzystano z pomocy utytułowanych kolegów psychiatrów. Modlę się za tych braci ziemskich, bo mają zatrute serca i dusze…

   Wczoraj, w czytaniu (Dz 4,8-12) Apostoł Piotr zapytał przełożonych i starszych ludu dlaczego przesłuchuje się ich za uczynione dobro: chory człowiek odzyskał zdrowie w imię Jezusa Chrystusa.

   Po mojej prośbie o możliwość uzyskania tego daru w natchnieniu odczytałem, że mam czynić to modlitwami, wołaniem do Boga Ojca, bo nie ma we mnie prawdziwej pokory (jestem wciąż zbyt „ważny”). To prawda, bo takim staję się dopiero po zjednaniu z Panem Jezusem w Eucharystii, ale po czasie wracam do „normalności”. 

   Cały kłopot polega na tym, że nie mamy wzorca zdrowia psychicznego. Przecież nie jest chory „na głowę”: Jerzy Urban (zrobiony wolno i z przyjemnością...czyli po pijaku), Korwin - Mikke (chwalący zagarnięcie Krymu przez tow. Putina), Kupa Wojewódzki (od flagi w kupie), a nawet wytapetowany Czuba Wstrętny („Krzywe zwierciadło” w „Super Stacji”) z Elizą Michalik i prof. Zbigniewem Mikołejką (zwolennicy państwa bezbożnego, kimolskiego...od Kimów).

   Jedno jest pewne: normalni są koledzy psychiatrzy, którzy 4 miesiące przed moim przejściem na emeryturę (szczególna ochrona prawna) uznali, że jestem groźny dla otoczenia. W tym czasie nie widziano nic złego w działaniu ich utytułowanego kolegi, który zdemolował miejsce święte na Kaszubach. No cóż: kto się z kim zadaje takim się staje...

   Dosyć, tych demonicznych żartów, bo wybrałem się na Mszę św. wieczorną i w drodze do kościoła odmawiałem moją modlitwę w intencji tego dnia. Każda Msza Św. jest taka sama, ale dla mnie spotkanie z Panem Jezusem - tak jak z osobą ukochaną - jest zawsze inne.

   To był dzień także za mnie, bo zgodnie z dzisiejszym zaleceniem Pana Jezusa (Mk 16, 15-20): „idę na cały świat i głoszę Ewangelię” (przez internet). Tacy w Imię Zbawiciela będą egzorcyzmować (wyrzucać złe duchy) i uzdrawiać chorych po nałożeniu na nich rąk.

   Właśnie „patrzył” wizerunek Ducha Świętego oraz Pan Jezus Dobry Pasterz, a ze sklepienia świątyni Bóg Ojciec. Napłynął obraz ikony z trzema podobnymi Osobami Boga, w Trójcy Jedynymi. Po ponownej Eucharystii, która ułożyła się w laurkę...słodycz i pokój zalały serce oraz duszę. Nie chciało się wyjść z kościoła, pojawiło się pragnienie wołania do Boga Ojca. 

   Jakże piękny jest każdy dzień mojego obecnego życia. Ciało zesłabło, a nadchodząca burza z wichurą sprawiła dodatkowo zawrót głowy, bo jestem meteoropatą. „Ojcze mój, Ojcze nasz, zmiłuj się nad nami”… 

                                                                                                                              APeeL