Nie wiedziałem dlaczego z krzyża Pana Jezusa spadła korona cierniowa? Każdy taki znak „coś mówi”: myślałem, że - poprzez moje modlitwy - odejmuję Zbawicielowi cierpienie.

   Dzisiaj zostanie to wyjaśnione po zaprowadzeniu mnie na elektroniczny zapis „Prawdziwego Życia w Bogu” z uśmiechniętymi Oczami Chrystusa: Pan dał mi łaskę otrzymania jego korony cierniowej. To prawda, bo cała znalazła się w moich rękach.

   Po wahaniu zerwałem się na Mszę św. o 7.30, a w kościele zostałem zatrzymany przy najpiękniejszej na świecie figurze ukrzyżowanego ZbawicielaCiało Umęczonego jest przepasane grubym powrósłem na którym są płótna zakrywające miejsca intymne. Uwagę zwracają nawet szczegóły anatomiczne, bo dłoń po przebiciu jest zamknięta. Wprost nie chce się uwierzyć, że została wyrzeźbiona z jednego kawałka drzewa.

   Moje serce zalał ból, a w oczach pojawiły się łzy. Dotknąłem rany prawego boku Zamęczonego i stałem przy tym krzyżu podczas czytania słów rybaka Piotra (1 P 1, 18-24): ze złego postępowania zostałem wykupiony Krwią Chrystusa.

   To wyjaśnia dlaczego dotknąłem krwawiącej Rany Zbawiciela oraz zapatrzyłem się w krew płynącą spod korony cierniowej oraz z przebitych dłoni i stóp. Przed laty odnowiłem ten krzyż i zaznaczyłem farbą te miejsca.

   Apostoł Piotr stwierdza dalej, że jesteśmy powołani do ponownego życia w którym nasze uświęcone dusze mają służyć Prawdzie, a nie obłudnej miłości, bo ciała są jak trawa. Tak mówię wszystkim od początku nawrócenia...

    Pan Jezus przekazał Dwunastu to, co spotka Go w Jerozolimie (Mk 10,32-45) i wskazał, że będziemy też pić Jego Kielich. Po Eucharystii odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego i pomyślałem o kwiatach pod „moim” krzyżem Pana Jezusa, ale nie mogłem zapalić samochodu (uszkodzono mi kluczyk podczas ostatniej reperacji). Nie lubi Szatan czcicieli krzyża Zbawiciela...

   Po powrocie do domu popłakałem się podczas słuchania piosenki: „Okaż nam Panie, Dobry Ojcze  /../ otwarte Serce, które życie daje nam!.../../ okaż nam, okaż nam, okaż nam.” W tym czasie wzrok zatrzymał obraz Pana Jezusa wskazującego prawą ręką na Swoje Serce w koronie cierniowej. Przy tym wyraźnie uśmiechał się. Zważ, że jeszcze nie znałem intencji modlitewnej tego dnia!

   Po czasie samochód zapalił, wymieniłem pojemnik z kwiatami, które żona zasadziła i zawiozłem jej kwiaty pod figurę Matki Bożej przy kościele. Nie uczynilibyśmy tego bez samochodu, bo nie możemy dźwigać: ona ze względu na wzrok, a ja po operacji i to w czasie śmiertelnego upału.

   Teraz słucham śpiewu Cugowskiego z Budki Suflera: „Jego jest tron” (znajdź w internecie) oraz „Stary krzyż” z obrazami śmiertelnej męki Pana Jezusa i „Golgoto - to nie gwoździe Cię przybiły”...

   Pod kościołem zostawiłem rower, a to sprawiło, że znalazłem się na nabożeństwie majowym i ponownej Mszy św. w intencji kolegów antykrzyżowców z „mojego” samorządu lekarskiego oraz za dusze takich, bo od czasu napadu na mnie (2007 r.) wielu z nich pożegnało się z życiem.

   Poprosiłem, aby Pan Jezus pokazał im, co uczynili, bo po śmierci nie będą mogli wiele zrobić dla swojej duszy. Wówczas będę tęsknili za wstawiennictwem podobnych do mnie, ale jest nas garstka...”resztka Pana” wyśmiewana jako nawiedzeni, a przez psychiatrów uznawana za chorych psychicznie. Pan Jezus też został ubrany w czerwony płaszcz (dzisiaj są to „żółte papiery”) i zabity na drzewie hańby.

   Podczas litanii do Matki Bożej wołałem „módl się za nimi”, a wzrok zatrzymał cień krzyża na schodach kościoła („droga do Nieba prowadzi przez krzyż”). Przez godzinę wołałem w mojej modlitwie za kolegów...powtarzając dziesięć razy niektóre zawołania:

Pan Jezu przybijany do krzyża

Pan Jezus Podniesiony na krzyżu

Pan Jezus wołający: „Ojcze! Wybacz im, ponieważ nie wiedzą, co czynią”...

                                                                                                                                   APeeL