Znowu trwa ciężki znój w przychodni, który wytrzymuję mimo migreny. Chwilami pragnę być sam i w ciszy czytać. Wokół ludzie „ziemscy” udręczeni szukaniem zdrowia i pociechy we mnie.

   Teraz jestem na wizycie u powoli umierającego, wierzącego, który nie uznaje Sakramentu Pojednania. Nie może w takim wypadku przyjąć Komunii św. Przed miesiącem był u mnie, a teraz ja muszę przyjeżdżać do niego. Rzadko spotykam pacjentów wiedzących, że czekają na śmierć.

   Po moim zaproszeniu czeka go większa odpowiedzialność, bo bój  o duszę toczy się do ostatniego tchnienia, a dowodem jest Dobry i Zły Łotr!

   Już mam spóźnienie do pogotowia, a jeszcze czekają pacjenci. Dodatkowo przyjechał do mnie pan z programu „Telewizja nocą”...do którego napisałem. Mówił, że płakał czytając mój list, a ja płakałem podczas jego pisania.

    Zawołałem do Pana Jezusa, aby nie było w tym czasie wyjazdu pogotowiem. Wszystko się udało: wręczyłem mu książki, leki, pieniądze, kasety magnetofonowe i kawę. Nie mieliśmy czasu na dłuższą rozmowę, ale ja odczułem, że moja misja jest spełniona...może tą drogą odnajdzie Pana Jezusa.

   Napięcie opadło i teraz mogę czytać o Panu Jezusie. Nie zaznaczyłem skąd są słowa, ze: „Ćwicząc się w cnocie /../ wznosisz się do poznania siebie i Boga w sobie oraz Jego Dobroci. Widzisz swoją marność, ogarnia cię boleść z powodu złych czynów i z twojego serca wypływają łzy. /../ Teraz ważna jest tylko i wyłącznie chwała Boga i Jezusa.”

    Na dalekim wyjeździe w słuchawkach płynie nagranie rozważań Johna Ostena: „kiedyś żyłem dla świata, byłem pusty mimo przyjemności, których miałem wiele, ale Bóg zaczął pukać do mojego serca i patrząc w rozgwieżdżone niebo powiedziałem: Jezu Ciebie czynię moim Panem! /../ Wszystko jest szkodą, poza poznaniem i zyskaniem Jezusa /../."

    Trafiłem do wielodzietnej rodziny zgromadzonej na uroczystości urodzinowej. Z relacji wynikało, że w okno uderzyła jaskółka. Wówczas matka dzieci powiedziała, że stanie się coś złego i faktycznie zatruli się tortem: jedno z dzieci trafiło do szpitala, a piątka chorych została w domu. Na środku stołu została resztka okazałego tortu.

   Do bazy wróciłem późno i w ciemności pokoju lekarskiego słucham dalej nagrania: „Imię Jezus usuwa smutek i koi. Jezus, to imię ponad wszelkie imiona. Jezus jest twoim wybawcą.” Położyłem się w ciszy i powtarzałem ze łzami w oczach: „Święte Imię Jezus. Święte Imię Jezus. Dziękuję Ci Panie Jezu". Napłynął obraz ludu śpiewającego pieśń: "Jezus jest Panem"...

                                                                                                                                      APeeL