motto: co by było, gdyby mnie nie było…

    W ciszy nocnej pisałem dla Ciebie (od 3.00-6.00), a teraz mam wysłuchać Mszy św. radiowej z Katedry Opieki NMP w Radomiu. Tak uczyniłem, a uwagę zwróciły słowa Ps 116B o ustawicznym dziękczynieniu Bogu Ojcu…

   Jest to zarazem dowód na prowadzenie przez Pana Jezusa, a jak się później okaże w ramach w/w intencji modlitewnej.

                        „/../ Czym się Panu odpłacę za wszystko, co mi wyświadczył?

                         /../ Cenna jest w oczach Pana śmierć Jego wyznawców.

                        /../ Tyś rozerwał moje kajdany, Tobie złożę ofiarę pochwalną

Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu. Jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.”

   To była dziwna sytuacja, bo później wyszedłem odmówić modlitwę za ten dzień, ale nie znałem intencji. Nagle napłynęła, a ja myślę, że od mojego Anioła Stróża, bo później sprawdziłem i okazało się, że nie miałem jeszcze takiej. Moja modlitwa płynęła przez godzinę z głębi serca, a łzy zalewały oczy.

   W tym czasie prosiłem Boga Ojca o miłosierdzie dla tych, którzy za nic nie dziękują. Jakby na potwierdzenie intencji z otwartego okna płynęła piosenka ze słowami: co by było, gdyby mnie nie było!?

   Ja nauczyłem się dziękować za wszystko...od łóżka poprzez sen, wodę, chleb, ubranie, sprawne ciało i zdrową duszę, a także za dach nad głową i samochód. Dodam do tego życie w pokoju i to w miejscowości typu sanatoryjnego w wolnej ojczyźnie.

   To o czym piszę rozumie małżeństwo, które właśnie wróciło z „wczasów” w Grecji, gdzie mogli zginąć w pożarze hotelu w miejscowości Kineta.

    Na szczycie naszego obdarowania jest Dom Boga z Eucharystią (Cudem Ostatnim). Bardzo boli mnie pustka duchowa moich współmieszkańców, którzy po śmierci będą żałować, że odrzucali moje zaproszenia na Ucztę Pańską. Większość to dobrzy ludzie, ale to nie wystarcza do zbawienia…

- Pan to trafi bezpośrednio do Nieba…

- Przecież jest to zadanie dla każdego...

    Na nabożeństwie do Krwi Pana Jezusa z późniejszą Mszą św. przybyło kilkanaście osób...wciąż tych samych. Msza św. jest wielką łaską Boga dla nas na tym zesłaniu. Po Eucharystii stałem się maleńki, wzdychałem, ekstaza zalała serce i duszę, nie chciało się wyjść z Domu Boga. „Ja wiem w Kogo ja wierzę”.

   Tak było mi dobrze, że musiałem zostać na placu kościelnym...czas w takim momencie nie istnieje. Siedziałem w ciszy serca, a zarazem w ruchu ulicznym za parkanem. W tym stanie chciałbym wrócić do Stwórcy naszej duszy.

    Trwa wówczas słodycz i pokój, który wyrażają gołąbki siedzące na krzyżu Pana Jezusa...”dziękuję Trójco Święta.” Nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę godny ogromu otrzymywanych łask: od ojczyzny poprzez zawód lekarza do możliwości dawania świadectwa wiary i obecnego celu mojego życia. W podziękowaniu podlałem kwiaty pod figurą Matki Bożej.

                                                                                                                     APeeL