W intencji ofiar Powstania Warszawskiego ofiarowałem dodatkowo dzisiejszą Mszę św. poranną. Po wahaniu, bo nadal trwa śmiertelny upał pojechałem rowerem na czuwanie (1-wszy czwartek) w intencji powołań kapłańskich. Jakby na znak przeszedł koło mnie alumn z naszego Seminarium Duchownego.

    Powiesz, że nie mam nic do roboty i dlatego prowadzę tak intensywne życie religijne. Odpowiem na to, że jest to łaska, bo sam z siebie nie możesz ujrzeć „skarbu ukrytego w roli” lub kupca, który „znalazł jedną drogocenną perłę”. Obaj sprzedali wszystko, co mieli i dokonali zakupów: ziemi ze skarbem, a drugi jednej perły.

    Tak mówił Pan Jezus wczoraj o Królestwie Bożym, a dzisiaj dodał, że jest podobne do sieci, która łowi różne ryby: dobre zbiera się w naczynia, a złe odrzuca. Aniołowie na końcu świata podobnie uczynią z duszami ludzkimi.

    Ja wiem o tym, a także także o ciążącej na mnie odpowiedzialności, bo z moją łaską mam przyprowadzić pielgrzymkę dusz do Ojczyzny Niebieskiej. Zważ, że Pan Bóg dodał mi 15 lat życia, które poświęcam tylko i wyłącznie dziełu zbawiania.

   Przez 30 lat codziennych intencji z modlitwami szereg razy wołałem także za Ciebie. Przed kilkoma ofiarowałem mój dzień duchowy za pracowników służby zdrowia w moim miasteczku nad rzeczką. Właśnie przyśnił się zmarły felczer, który nie chciał mojej pomocy (zawiezienia do kościoła w celu Pojednania z Bogiem)...teraz czeka na modlitwy innych, a Ty mówisz, że „nie mam nic do roboty”. 

   Dowiesz się wszystkiego już niedługo, bo nawet 100 lat życia - w stosunku do wieczności - nic nie oznacza. Wielu dodatkowo dłużej grzeszy tkwiąc w bezbożności, latając po lekarzach lub za pieskami, zwiedzając świat lub zbierając pieniądze na czas spokojnej starości. Nie dziwi Cię to?

    Nasza tragedia polega na tym, że nie ma śmierci...śmierć to życie wieczne. Koniec…kropka!

                                                                                                                                 APeeL