Dzisiaj czeka mnie dyżur w pogotowiu. Pożegnałem się z umęczoną żoną, która przygotowała mi wszystko i biegnę do pracy...zamiast do Domu Boga Ojca. Nie mogę być na Mszy św. i nie otrzymam Eucharystii, która daje moc i pokój.

   Ja bardzo lubię dyżury, wyjazdy, obce domy z babciami i obrazami na ścianach oraz różne nieprzewidywalne sytuacje, ale dzisiaj idę do garażu i z płaczem wołam: "Ojcze! Nie chcę tego dyżuru”...powtarzam to trzy razy.

    Na pocieszenie mam dobry odbiór nowego radiomagnetofonu, kojący sen, słońce za oknem i pokój. Dziękuję Bogu za ten początek dnia. Na końcu Mszy świętej radiowej - na kolanach - otrzymałem błogosławieństwo od Boga Ojca!

   Do serca wpadły słowa kapłana o wspomożeniu, które daje nam Bóg. Ja to widzę każdego dnia i w tej chwilce...za wszystko dziękuję. Na ten moment płyną słowa piosenki: „jeden dzień, jedna noc /../ jestem tu, ludzi tłum, nie wiem czego chcę”. Popłakałem się, a ja jestem twardy.

   Pragnę cierpień zastępczych dla Pana Jezusa, a zarazem denerwują mnie źle ułożone dyżury (grafik) i inwigilacja...zgnilizna pozostawiona przez okupantów. Na ten moment Pan pokazuje mi ofiary hitlerowców, prawdziwe cierpienia ludzkie i moje niewygody życiowe z niechęcią do zgniłków coś markujących.

   W sercu pojawiła się refleksja wynikająca z natchnienia Pana Jezusa: jeżeli przyjmuję cierpienia zastępcze to muszę objąć tych braci ziemskich miłością miłosierną oraz modlitwą, współczuciem, bo oni też mają różne rozterki duchowe. Bóg Ojciec kocha wszystkich, a ich bardziej ode mnie! To jest zrozumiała, bo sam taki byłem...

   Dalszym pocieszeniem jest dobry dyżur z wyjazdami do starszych chorych z dusznościami, słabościami i psychozą. Trafiłem też do kapłana, który miał przyjechać do mnie i w podzięce otrzymałem książeczkę: „Rachunek sumienia”.

    To było nieprzypadkowe, bo to w ramach intencji...”za potrzebujących opamiętania”. Miłosierdzie Pana jest nieskończone, ale trzeba paść na kolana, przystąpić do Sakramentu Pojednania.

    Nagłe próba: zgodziłem się na dodatkwy wyjazd za kolegę...nawet zezłościł się mój zespół. Powiedziałem do nich: nie wytłumaczę wam tego, że mam wielką radość z czynienia dobra bezinteresownego. Pan wówczas daje podwójna zapłatę...tak jak ostatnio od bogatej (obdarowano właśnie nas). 

    Z tym pacjentem wstąpiliśmy do chorej z różą twarzy (była u kilku lekarzy) i udało się oboje umieścić w szpitalu. Przez tą zamianę miałem spokojna noc...

                                                                                                                           APeeL