Na dyżurze w pogotowiu od 2.00- 3.00 nad ranem dyskutowaliśmy z drugim dyżurnym o obłudzie tego świata (władza, uroda, seks, posiadanie, itd.) i o naszej odpowiedzialności, a także o Panu Jezusie, który jest  wszędzie!

   Dziwne, bo przed dwoma godzinami czytałem o „ubóstwie rzeczy tego świata" i o tym, że spotkanie Pana Jezusa jest celem naszego życia.

   Przed pracą w przychodni musiałem się wykapać (wielki upał), a do pomieszczenia z prysznicem weszła sprzątaczka. Bardzo zawstydziłem się, a jestem przyzwyczajony do oglądania ciał. Coś delikatnego jest w tym, że wstydzimy się nagości...dlatego tak poniżono Zbawiciela na Golgocie i czynili to też nasi okupanci w stosunku do wrogów ludu (pisał o tym prof. Józef Szaniawski).

   Jakże pięknie pisze - o osobie ludzkiej i narodzie - arcybiskup Oskar A. Romero arcybiskup rzymskokatolicki z San Salvadoru, który zginął w zamachu 24 marca 1980 roku. Zamyśliłem się i ku Jezusowi skierowałem modlitwę za niego:

   "Panie mój i władco! Wspomóż tego nauczyciela Twoich Prawd! Wspomóż proszę! Od czasu, gdy poznałem Cię, Jezu...wszystko jest marnością i pogonią za wiatrem!"

   Od dawna nie miałem tak dużej przerwy w przyjmowaniu pacjentów. To święty czas z Panem Jezusem! Nagle w wyobraźni znalazłem się w Kaplicy Opatrzności Bożej, gdzie arcybiskup Oskar A. Romero mówił (tuż przed zamachem);

  • nie kochaj samego siebie

  • wierząc w tamten świat, nie zaniedbuj tego

  • służ bliźniemu w miłości do Jezusa

  • czyń, co możesz z całego serca

  • nikt nie umiera na wieki

  • módl się za siebie i innych...pada śmiertelny strzał! Długo siedziałem w wielkiej ciszy...

    Diabeł nie daje za wygraną, bo po powrocie do domu trafiłem na awanturę...córka znowu pożyczyła gitarę, a jest potrzebna. To całkiem śmieszna sprawa, ale zostałem całkowicie zaskoczony. Dwie ukochane osoby kłócą się z sobą, a ja zostałem w to wciagnięty!

   Córka złorzeczyła nam i ubliżała. Powiedziałem jej, że będzie odpowiadała przed Bogiem, a ona stwierdziła, że: Bóg to straszak na ludzi! To wcale nie jest wyjątkowe, bo niedawno, a edytuję ten zapis 08.09.2018 usłyszałem od znajomego, że w mieście straszę ludzi...życiem po śmierci (wiecznym)!

   Wówczas zamknąłem się w pokoju i wołałem do Pana Jezusa: „Panie Jezu zmiłuj się nade mną, zmiłuj się nad nami, zmiłuj się nad córką...oświeć ją i odmień jej serce.”

   Nigdzie nie mogłem znaleźć ukojenia i nagle spojrzałem na listki wielkich topoli. Tylko pojedyncze z nich łagodnie zmieniały pozycję. Coś jak sekundnik: na raz - strona zewnętrzna, a na dwa - wewnętrzna. Widzisz te listki drgające na wietrze, ale nie widzisz wiatru.

   Nagle zrozumiałem, że pocieszenie mam szukać w Duchu Świętym. To wielka prawda, bo Jego działanie jest niewidoczne! Tak przypomniano mi, że Pocieszyciel (Duch Św.) istnieje. Wśród prostych ludzi On naprawdę nie jest znany. Wielu nic nie wie o Nim! Przekazuję Ci, że Duch Święty Jest, a Jego działanie przypomina powiewy łagodnego wiatru...

   W kilka sekund odmieniło się moje serce i stałem się „normalny”, podałem rękę córce, a ona przeprosiła mnie za to, że „się unosi”!

   W tym momencie "ujrzałem" ten i Tamten świat z władcami...po prawdziwej stronie życia jest to Bóg Ojciec, który dla zwykłych śmiertelników jest groźnym Sędzią, ale zapomina się o Jego Miłosierdziu.

                                                                                                                                    APeeL