W drodze do pracy moja myśl pobiegła do kamienowania Szczepana. W chwilce ciszy zacząłem czytanie z zaleceniem, aby dążyć do miłowania Boga z całej swojej siły, a wówczas wszystko będzie miłością i stanę się człowiekiem duchowym...zjednoczonym z wolą Boga Ojca.
Dzisiaj, gdy opracowuję ten zapis (10.09.2018) padłem na kolana i zaprosiłem Deus Abba do mojej izdebki, bo upadam w pokusach. Wtedy pisałem, a teraz wiem, że Sam Bóg musi mnie objąć, bo każdy upadnie w najmniejsze próbie dotyczącej jego słabości...
Podczas otwierania barku wzrok zatrzymał wizerunek Jezusa Miłosiernego, a w myśli pojawiły się odwrotności:
„Nie masz siły odsunąć pokusę?” (od Boga)
„Wypij tą resztkę, ale nie otwieraj innej!" (od Szatana).
Daję to jako przykład drobnego kuszenia, którego nie mają ludzie zmysłowi. Taki ma pragnienie, bierze i pije, a alkohol przeszkadza w medytacji i odsuwa działanie Ducha Świętego.
Wszystkie doznania mistyczne są łaską, którą mogę przekazywać, ale nie szczycić się nimi. Dopiero w Świetle Bożym możesz odróżnić wartości prawdziwe i fałszywe. Ponadto z łaski Ducha Świętego ujrzysz wszystko z perspektywy życia wiecznego.
Dzisiaj wołam do Ciebie od Boga...już z mojego serca, że celem naszego życia jest zbawienie czyli powrót do Królestwa Bożego. Szczęście na ziemi jest mylącą namiastką do której dążymy tylko ciałem. Nie raduj się niczym oprócz Chwały Boga Ojca. Zobaczysz, że najwyższe szczęście to pragnienie połączenia z Ojcem, a tego pragnienia nie wyrazisz naszym językiem.
W zbliżaniu się do zjednoczenia z Bogiem pragnienia będą krążyły wokół:
-
cierpliwego znoszenia wszelkich prześladowań
-
pogardzania ziemskimi radościami
-
cierpienia w łączności z Jezusem
-
we wszystkim zobaczysz Chwałę Pana, a nie własną korzyść.
To ładnie się wymienia, ale realizacja jest możliwa przez dążących do świętości. Wówczas czytałem o Bożej Miłości wszechogarniającej, a obecnie znam to uczucie...z pragnieniem dawania siebie innym. Człowiek zmysłowy martwi się o jutro i zabezpiecza swoją „spokojną starość”, a nie budzi się następnego dnia.
Nie potrafię edytować grafiki, ale wyobraź sobie „błogostan” po alkoholu (na linii uniesienie z szybkim powrotem do stanu poprzedniego z dołkiem przy nadużyciu) oraz ekstaza, która trwa różnie długo i nie zostawia niesmaku.
Ja nigdy nie wiem, kiedy Tata przyjdzie i obejmie mnie jak ojciec swojego synka. Różne zdarzenia mogą wywołać poczucie tęsknej rozłąki: krzyk rodzącej „Jezusińku”, wyrazy z urwanej gazety, szum drzew lub kłótnia ludzka...
Jakby na znak muszę jechać pogotowiem (na sygnałach) z młodą i piękną dziewczyną, która w celu samobójczym wypiła pół szklanki rozpuszczalnika. Innych wozimy dwa razy w tygodniu - w celu ratowania życia - na dializy podczas których mają nieprzyjemne odczucia, a nawet tracą przytomność.
Podczas przejazdu (120/godz.) w celu ratowania jej życia zawołałem: „Panie Jezu pociesz jej rodziców. Proszę Jezu pociesz!” Przed wyjazdem złapałem tyg. „Niedzielę” i teraz otwieram ją - pełen zadziwienia - na artykule o Dachau, gdzie jest wzmianka o kamienowaniu pierwszego męczennika św. Szczepana. Padł pod gradem kamieni z modlitwą na ustach...za prześladowców!
Jakby dla równowagi jedziemy z porodem. Kobieta przy każdym bólu krzyczy: „panie doktorze”, a to wywołuje we mnie nieprzyjemne uczucie, bo nie mogę jej pomóc. Po tym okrzyku woła: „Boże Jedyny. Dobry Słodki Jezusku!”
W tym właśnie czasie napływało od demona: „zobaczysz jeszcze jak będę cię gnębił!” W myśli odpowiedziałem: „jak Pan Jezus pozwoli!”...
APeeL