Ostatni dyżur przed urlopem przeleciał. Obudziłem się i w myślach szukałem określeń dla Pana Jezusa: "Światłość Światłości...Dobro Dobra...Prawda Prawdy!
Nie ma lekko, bo jeszcze mamy pilny wyjazd do radzącej z krwotokiem. Daleko, bardzo daleko. Po otwarciu czytanej książki...sam sobie nie wierzę, bo tekst zaczyna od słów: „Ja jestem Światłością Świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności lecz będzie miał światło życia.”
Jutro jest wolna sobota, która wypadła nagle, bo miała być pracująca...może będę dyżurował? Wieczorem rozbolał mnie ząb. Ból był silny i przeszkadzał w normalnym kontakcie z ludźmi, światem i z Bogiem. Bardzo mnie to martwiło.
Przed zaśnięciem uciskałem bolesne miejsce i wołałem do Pana Jezusa. Jemu przekazałem tą cząstkę bólu całego świata. W jednym błysku napłynął obraz: moje cierpienie popłynęło do Pana Jezusa w formie tęczowej wstążki, a wróciło do mnie jako pocieszająca światłość...
Nie potrafię edytować obrazów, ale w jednym błysku zrozumiałem odwzajemnioną radość. Ty przesyłasz Panu Jezusowi swoje cierpienie, które sprawia Mu radość, a jej wyrazem jest tęcza...za to jesteś też pocieszony…
APeeL