Wczoraj nic nie zapowiadało złego dnia, bo żona wracając z kościoła o 19°° modliła się i dziękowała za wszystko, rano kupiłem jej kwiaty, dzieci ze smakiem spożywały kaczkę, córka uczyła się, a ja grzecznie spałem po dyżurze!
Ona jeszcze nie wie o naszym szczególnym niebezpieczeństwie, ponieważ ja mówię o Zbawicielu i chwalę się wiarą w Pana Jezusa. Jeżeli wiesz, że istnieje Przeciwnik Boga to rozumiesz zagrożenie...
Musisz wówczas spotkać się z wykluczeniem przez ludzi jako niepewny dziwak...tym bardziej, że jestem lekarzem. Do tego musisz dodać napady demonów skłócające najbliższych, sprawiające zamieszanie i bunt dzieci!
Dam tylko głupi przykład...ku przestrodze! Córka przyniosła winogrona, a ja zapytałem czy daje mi przebrane? Powstała awantura, a jej zakończeniem było wykręcenie - przeze mnie - korka automatu w celu wywołania ciszy i ciemności, który zniszczyłem. Tak wówczas wyładowywałem złość...
Poszedłem do garażu i w samochodzie otworzyłem książeczkę: „Droga do Jezusa”, gdzie wzrok przykuło zalecenie: stań pod krzyżem! Moim sercem objąłem wszystkich udręczonych, smutnych, szukających pociechy i rozgoryczonych. Nam wydaje się, że nasze cierpienie jest jedyne i największe.
Wówczas nie było internetu, blogów, a ja bardzo pragnąłem przekazywać moje doznania. Dobrze, że wszystko zapisywałem i wówczas zapytałem Ciebie: kto pragnie, abyś był smutny, rozgoryczony, itd. ?Wymieniłem najbliższe osoby, Boga Ojca i Pana Jezusa, a także Szatana...z zaleceniem podkreślenia odpowiedzi.
Spojrzałem na wizerunek Pana Jezusa i zacząłem odmawiać „Ojcze nasz”, a później „Ojcze mój”...bardzo wolno i z namaszczeniem. W tym czasie napłynęło natchnienie: „muszę milczeć”, bo zamieszanie wywołuje niepotrzebne słowo! „Jezu pociesz, Jezu pomóż, Jezu prowadź”...tak powtarzałem.
Nagle „ujrzałem” wszystkich ludzi, którzy pracowali przy wykonaniu korka-automatu, który rozbiłem. Jego budowa jest skomplikowana, a produkcja z ukrywaną toksycznością. Pan pokazał mi tych pracowników za których mam się modlić, a za wszystko dziękować.
Natychmiast rozpocząłem wołać za chorych, biednych i naprawdę opuszczonych. Nietrudno przecież wyobrazić sobie żonę alkoholika, która na początku tygodnia nie ma „nawet centa” na zakup jedzenia dla dzieci. Dodatkowo sytuację może skomplikować jej choroba lub brak zatrudnienia. Przenieś się do kraju ubogiego, gdzie biednych traktuje się gorzej od zwierząt.
Do serca napłynęła radość z poczuciem, że nic nie wolno niszczyć! Ktoś powie, że lepiej wyładować się na rzeczach niż na ludziach. Nie wolno „wyładowywać się” na ludziach i nie wolno niszczyć rzeczy! Trzeba paść w kątku na kolana i tak trwać!
W przychodni był poniedziałkowy „młyn”, a na ten czas przybył człowiek z programu „Telewizja nocą”...do którego napisałem. Obdarowałem go, odwiozłem, a w drodze powiedziałem:
-
dla pana dar zdrowia, posiadania i urody - to zguba
-
obecne nieszczęście (brak nogi) jest darem, bo odnalazł pan Boga
-
nie wierzę w przypadek, bo mieliśmy się spotkać...ja miałem panu wskazać drogę i to się stało
-
pan ma teraz pocieszać innych...przyznaje mi rację i ujrzał swoje posłannictwo
-
pana nieszczęście na tle innych jest niewielkie!
Dzisiaj, gdy to edytuję (24.09.2018) w ręku mam książeczkę Jana Pawła II „O walce duchowej”...wówczas już w niej uczestniczyłem i tak będzie do ostatniego uderzenia mojego serca.
A dlaczego: stań pod krzyżem? To oznacza wierność Panu Jezusowi, który został zakatowany, a pod krzyżem została tylko Matka, umiłowany uczeń Jan oraz b. prostytutka Maria Magdalena...
ApeeL