Wniebowstąpienie Pańskie

    Ja nie wiem jak inni przeżywają Mszę świętą, bo mało jest bezpośrednich świadectw. Jest pewne, że dla niewierzącego to jakaś forma obrzędowości, a nawet przedstawienia, którego nie rozumie.

    Z drugiej strony od takiego jak ja wymaga się uniesienia duchowego w czasie jej trwania, a to jest całkowicie niemożliwe. Nasze ciało fizyczne jest zbyt słabe i przeszkadza Książę tego świata, którego istnienie neguje się lub przedstawia w formie satyrycznej, a przy okazji dworuje z katolików.

    W czasie Mszy św. miałem tylko momenty, które poruszały serce. 

1. Podczas czytania Słowa  przez chłopca, który od maleńkiego czynił to przejmującym głosem.

    Teraz przekazywał od św. Pawła, że „Ojciec chwały” dał nam poznać czym jest nadzieja naszego powołania i „ogrom Jego mocy”, gdy wskrzesił Pana Jezusa i posadził Go po swojej prawicy „ponad wszelką zwierzchnością (...) i ponad wszelkim innym imieniem wzywanym (...) a Jego samego ustanowił nade wszystko Głową dla Kościoła (...)”. Ef 1, 17-23

2. Wstrząs wywołał przekaz o Wniebowstąpieniu Pana Jezusa, który „uniósł się (...) i obłok zabrał Go im sprzed oczu”. Dz 1, 1-11 Chodziło o bezpowrotne opuszczenie apostołów.

    Jeszcze Eucharystia z otrzymaniem pokoju i to wszystko, bo dzień łączności z Bogiem zacznie się później.

    Po drzemce trafiłem na program „Kawał na ławę” z kłótnią o pochówek gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Padną tam słowa Giżyńskiego do Czarzastego z SLD, aby nie wzywał Imienia Boga nadaremnie, bo ten pojękiwał: „o! Boże”.

    Trafiliśmy do Centrum Handlowego, bo na ten czas wyznaczono nam losowanie samochodu (za zakupy), ale był nawał ludzi (Dzień Dziecka). Żona była rozgoryczona, a ja zauważyłem pomoc Bożą, bo:

1. Posłuchałem natchnienia i zabrałem kartkę z dzisiejszymi czytaniami, które  rozważaliśmy podczas przejazdu. W ten sposób poznałem intencję modlitewną dnia. 

2. Poprosiłem o ochronę św. Michała Archanioła i jak nigdy znalazłem miejsce do parkowania (ktoś wyjeżdżał), a cały plac był zapchany.

3. W tłumie i szumie schowałem się w moim ciele i modliłem się w wielkim bólu. Wprost poczułem Serce Boga, który słyszy ludzkość całą i nadaremne wzywanie Swojego Imienia. Właśnie na stołówce ktoś powiedział „Jezu”.

    O 15.00 płynęła smutna muzyka, która sprzyjała odmawianiu koronki do miłosierdzi Bożego oraz modlitwy do Ducha Świętego.

    Wszystko skończyłem przed nabożeństwem czerwcowym w naszym kościele, ale było mi przykro, bo nie było kościelnego i nie zapalono świec. Brakowało także wielkiego wizerunku Pana Jezusa z Najświętszym Sercem...

APEL