Rocznica urodzin i imienin...

     Zrywam się niewyspany, bo dzisiaj mam dyżur. Otwieram na „chybił – trafił” podarowany „Katechizm Kościoła Katolickiego”, gdzie trafiam na słowa lekarza: „Nie mam czasu na modlitwę. Leczę chorych i to jest moja modlitwą. Kiedy im służę - służę Bogu”. Na ten moment ks. Jan Twardowski wskazuje na to, co wiem: „mam modlić się cokolwiek czynię”.

   Szybkie śniadanie, biegnę do pogotowia, gdzie trafiam na szum i bałagan, który towarzyszy zmianie dyżurów. Zapamiętaj nigdy wtedy nie choruj i nie dzwoń do pogotowia!  Koleżanka pojechała kiedyś – w takim właśnie czasie – do umierającego i zaleciła wizytę domowa! Pojechałem stwierdzić zgon, a pretensja spadła na mnie! 

   Natomiast dzisiaj na przywitanie - z okazji dnia moich urodzin i imienin - kolega, którego zmieniałem zostawił wezwanie do pobitego na weselu. W tym czasie czekał czekał na mnie...w swoim samochodzie! 

   Patrząc do tyłu stwierdzam, że szatan zawsze „dbał o mnie”. Jako stachanowiec mogłem umrzeć z przepracowania. Kusiciele nie schodzą z dyżuru, bo w powietrzu poczęstunek, ale ja mam dzisiaj ochronę Matki Bożej i ten wyjazd wyzwolił mnie z kłopotów.

   Pędzimy obok mojego krzyża, a mnie jest przykro, ponieważ w czasie nocnej ulewy zgasły lampki. Pobity, którego wcześniej widziałem w śnie do przodu miał małą rankę łuku brwiowego...wesele udało się, bo było pogotowie! Odwołałem zawiadomioną przez dyspozytorkę policję.

   Teraz pragnę kawy, ale trzeba załatwić zespół po cholecystektomii i ropowicę po usunięciu dwóch zębów. Po tym pędzimy do chłopca zatrutego lekami. Bieda, rozpacz matki. Wezwałem karetkę „R”. Teraz wpada strażak i prosi o przepisanie luminalu dla dziecka z padaczką. Ile potrzeb mają ludzie, ile nieszczęść.

   Nie dadzą nawet wypić „kawy imieninowej”, bo już mam daleki wyjazd do dziadka z parkinsonizmem, który przewrócił się na twarz i złamał sobie noc. Płacze pochylona i kochająca go babcia, która bardzo lubi doić krowy! Proszę ją, aby krasule sprzedała i pracę zamieniła na modlitwę różańcową. Nie ma lekko, leje, zimno, zasnąłem w karetce.

   Teraz trafiłem do babci, która była wczoraj u mnie z bólami głowy (po przebytym wcześniej wylewie podpajęczynówkowym). Teraz ma objawy sugerujące kamicę nerkową. Nic jej nie podałem, aby nie zatrzeć obrazu choroby, a na urologii poprosiłem o jej przyjęcie, ponieważ jest zbyt słaba na diagnostykę ambulatoryjna.

  Ponownie usnąłem w karetce. Nie zdążyłem na umówiony obiad, ale udało się zapalić lampki pod krzyżem, a to sprawiła radość, bo w nocy będę tędy przejeżdżał.

  Daleko. Noc. Dziadek z ropnym zapaleniem gardła i gorączka 40 stopni. Dobrze, że zabrałem antybiotyk podarowany przez przedstawiciela firmy farmaceutycznej. Do rana w pogotowiu nawet nie zadzwonił telefon...

                                                                                                                        APeeL