motto; marana tha
Wielka słabość, niechęć do pracy, niebywała senność...z planem mszy o 16.00. Pan zrywa nagłym zaproszeniem. Zostawiam śniadanie i pobiegłem do Domu Pana...jak dzieciątko do oczekującego ojca ziemskiego. Tutaj czeka Tata Prawdziwy. Siostra właśnie śpiewała "marana tha”..."przyjdź Panie, przyjdź i nie spóźniaj się".
Zdziwiony słucham w i d z e n i a Izajasza, syna Amosa „(…) Chodź, wstąpmy na Górę Pana do Świątyni Boga (...)". To o mnie wołał prorok. Prawie płakałem przy słowach psalmu; "Idźmy z radością na spotkanie Pana (...) pójdźmy do domu Pana (...)."
Na ten moment Apostoł Paweł mówił; „(...) teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu (...)". Pierwszy raz w życiu mam tak wielką radość ze spotkania z Panem. Na pewno jest to nagroda za łzy spowodowane brakiem Monstrancji w pierwszą sobotę (przeniesiono czas adoracji).
Komunia Św. przemieniła moje ospałe ciało...z wielkiej słabości wyrasta moc, radość, chęć do pracy, pomagania, dawania. Jakim językiem i jak ci to przekazać? Serce zostało zalane Pokojem Bożym i Szczęściem Prawdziwym. To stało się w dziesięć minut bez medytacji, jogi i różnych zbytecznych praktyk lub leków. Aż zapragnąłem krzyczeć na cały świat...
Biegłem do pracy, a znajoma kobieta powiedziała: "Szczęść Boże"...dodatkowo na ziemi znalazłem "grosz". Teolog powie, że tak nie wolno, ale ja wiem, że Pan mówi do każdego inaczej...nie da „naszych" znaków Chińczykom czy Pigmejom.
W pracy czekała na mnie niespodzianka; czterdziestu chorych z wizytą domową. Nawet nadeszły dwie próby...padałem, a tu obca babcia bez karty! Wytrwałem i dodatkowo biednej pacjentce zawiozłem antybiotyk, bo miała początek zapalenia płuc. Nie wiedziałem, że w mojej gminie, rejonie lekarskim i parafii jest taka rodzina. Pan ukazał mi ich pogodę.
Kiedyś tej pani dałem medalik (miała tylko łańcuszek). Czy przypadkowo tam trafiłem przed świętami? Wezmę ich na swoją listę. "Dziękuję Panie za ten dzień...za ukazanie mi tego, co posiadam!"...
APeeL