Ten zapis znalazł się w ręku podczas tęsknoty za Bogiem, która pojawiła się nagle i jest opisana 17.05.2012.

    W tamtym czasie nie planowałem Mszy św. porannej, ponieważ byłem po dyżurze w pogotowiu, ale natchnienie sprawiło, że znalazłem się w kościele.

    Podczas oczekiwania na rozpoczęcie nabożeństwa znalazłem się przed obrazem Piotra i Pawła, gdzie napłynął błysk łączności z byłym prześladowcą Zbawiciela. Nie wyjaśnię tego, bo to połączenie naszych serc wywołujące łzy w oczach.

    To iskra przypominająca zetknięcie się z pierwszą miłością (w jedną stronę). Nigdy nie miałem takiej łączności ze ś w i ę t y m. To wielka łaska, ale inna niż  w „patrzeniu" wizerunków.    

    Mały chłopczyk przejmującym głosem przekazywał Słowo o kapłanie-pisarzu Ezdraszu, który stanął na drewnianym podwyższeniu i czytał księgę przed oczami ludu. Wszyscy płakali ze wzniesionymi rękami, a potem pokłonili się i padli przed Panem na kolana, twarzą dotykając ziemi. Na tym tle nędznie wygląda przykucanie w Przybytku Pana przez wielu wiernych, a nawet młodych.

     "Śpiewajcie Panu pieśń nową, albowiem uczynił cuda. (...) Wołaj z radości na cześć Pana, cała ziemio, cieszcie się, weselcie i grajcie.  Ps 98, 1-4 

     Pasuje tutaj  Ps 47 z 18.05.2012: „Wszystkie narody, klaskajcie w dłonie, radosnym głosem wykrzykujcie Bogu, (...) Śpiewajcie psalmy Bogu, śpiewajcie, śpiewajcie Królowi naszemu, śpiewajcie”.

     Po św. Hostii skuliłem się, łzy płynęły po twarzy i chciałbym tak trwać do końca życia. Nie wyjaśnię mojego stanu. Kiedyś sanitariusz pogotowia z którym pracuję powiedział: „widziałem jak pan spał w kościele" (w sensie, że udaję wierzącego). Jak mu wyjaśnić moje „spanie w kościele”.

    Tutaj ciekawostka. Towarzysze udający wierzących nigdy „nie śpią w kościele”. Często klęczą wytrwale z pochylną głową i złożonymi dłońmi...wprost widzisz świętego, a to opłacana judaszowymi srebrnikami gra!  

    Po kojącej drzemce wzrok padł na ulotkę modlitewną „Chwała Ojcu”. Wyszedłem na spacer modlitewny, bo w zimie zrobiła się wiosna. Podleciał do mnie ptaszek, a całe łany chwastów „kłaniały się" i tańczyły w podmuchach wiatru.

     Chodziłem w słońcu, płynęła modlitwa, a na końcu wołałem: „Boże! Ojcze Wszechmogący! zmiłuj się nad nami. My grzeszni, Ciebie Boga prosimy zmiłuj się nad nami". Przepływał cały świat z udręczonymi ludźmi, głodnymi, pozbawianymi środków do życia, dobytku oraz ofiary wojny i ostatniego huraganu. Jakże chciałbym takim pomóc. Nie mogłem wrócić do domu.

    W czasie modlitwy wzrok zatrzymała mała kapliczka z krzyżykiem. Wokół puste billboardy proszące się o umieszczenie wielkich wizerunków Zbawiciela w miejsce Lisów, PZU i głupich reklam banków.

    W tv „Planete" pokazano obraz tańczących dzieci ciemnoskórych, które śpiewem wielbiły Boga: „Wielbić Pana chcę”, a w tv „Trwam" nasze zapraszały do tańca dla chwały Pana. A ja przez dwie godziny grałem na akordeonie: „Święty Boże, Święty Mocny, Święty, a nieśmiertelny /../".  Tak wkoło aż do ukojenia duszy.

    Pan wrócił jeszcze rano, gdy po wejściu do kościoła przypomniał się lud klęczący z twarzą do ziemi, a serce doznało ucisku. Popłakałem się po Komunii św., a siostra właśnie śpiewała 3x: „Gloria Tibi Domine”. W głębi duszy chciałbym tak wołać do końca życia.

    Do pracy zabrałem jedną z kaset i zadziwiony słuchałem nagranej pieśni: „Dzięki Ci, Panie za ten świat” oraz psalm: „Grajmy Panu na harfie, grajmy Panu na cytrze, chwalmy śpiewem i tańcem cuda te fantastyczne”. Powtarzałem to nagranie i po cichu łkałem...  APEL