Motto; „lekarz zapasowy "

    Wczoraj była babuszka, dziękowała za ustawienie leczenia męża i własne - zaczyna się otępienie, musiałem wszystko napisać na maszynie, podzielić recepty, wyjaśnić i ułożyć.

   Trochę to trwało, bo kolega nabazgrolił...sam nie mogłem odczytać zaleceń - cóż dopiero ona. Ponieważ miałem kilka dni urlopu trafiła do „lekarza zapasowego".

    Dyżurujący z pogotowia prosił o zastępstwo dyżurowe, bo dzisiaj wypadła mu uroczystość rodzinna. Zgodziłem się z niechęcią, bo dyżury niektórych kolegów są pechowe. Kiedyś przyjąłem dyżur za jego żonę. W straszliwym upale pracowałem bez wytchnienia przez 12 godzin. Mogłem umrzeć w pracy, bo nie miałem nawet chwilki wytchnienia!

   Po Mszy św. (6.30) w pośpiechu wyjmowałem klamoty z fiacika i kładłem na masce samochodu, a tam wypadł mi maleńki krzyżyk. Jak się tam znalazł, bo noszę go przy fartuchu. To wyraźny znak wskazujący na przebiec dyżuru.

   Tak się też stało, bo pracowałem bez chwilki wytchnienia od 8.00 do 16.00, a kawę piłem podczas przyjęć chorych.

   Dodatko­wo zdenerwowanie powodowały różne sytuacje utrudniające przyjęcia: zapalenia gardła, ospa wietrzna, ropień, badanie pijaka (dla policji) i chętnej do pracy w tym organie (tłumaczyłem jej, że jest zbyt delikatna psycho - fizycznie)...i chwilka wytchnienia, bo tylko ciężkie naderwanie przyczepów mięśniowych.

   Koniec, a tu telefon: "Panie zmiłuj się". Nic nie jadłem. Niestety, tak jest z krzyżykiem, który otrzymujesz od Zbawiciela...

                                                                                                                            APEL