motto; „miłość i boleść idą w parze” s. Faustyna

   Dzisiaj jest wspomnienie męczenników wietnamskich; św. Andrzeja Dung-Lac’a oraz towarzyszy, którzy zostali zamordowani w okresie rządów okrutnego Tu-Duka (jak cesarz Neron). Ludzie musieli deptać krzyże, a za złapanie misjonarza była nagroda...

    Andrzej pochodził z biednej rodziny, wierni wykupili go z więzienia, ale gorąco pragnął męczeństwa, ponieważ „szkoda pieniędzy na ukrywających się”, bo umierający za wiarę idą do Nieba. Ścięto go w Hanoi 21 grudnia 1839 r.

   Jan Paweł II kanonizował go i 117 męczenników w dniu 18 czerwca 1988r. Władze Wietnamu nie pozwoliły na przybycie pielgrzymów.

   Trafiam na wzmiankę o śmierci i męczeństwie 40 legionistów rzymskich, którzy sprzeciwili się składaniu ofiar na ołtarzu rzymskiego bożka (data ich śmierci jest nieznana). Nie powinno się zapomnieć tego zdarzenia, bo mało katolików stać na takie poświęcenie się dla swojej wiary.

   W tej intencji byłem na trzech Mszach św. ponieważ - w tym czasie - moje serce trwało w pustce... zalane krzywdą zawodową i chęcią odwetu. Pragnienie odwetu czyli „prawdziwej sprawiedliwości” to straszna broń demona. Stąd zabójstwo tego, któremu trzeba oddać dług, konkurenta w miłości, bogacza, który nie płaci za pracę, spalenie złego sąsiada...

   Tak trwałem w tym stanie, ponieważ marzenia o sprawiedliwości są przyjemne, a moje puste serce odmieniła dopiero Eucharystia. Z duszy wyrwał się krzyk duszy, nie mogłem otworzyć oczu oraz wyjść z kościoła. Żadnym językiem nie można opisać mojej stanu. Przez dwa dni byłem ciałem zmieszanym z duszą, a teraz jestem wielką duszą z małym ciałem. 

  W takim momencie można spokojnie oddać życie za swoich prześladowców, którzy nie wiedzą, co czynią gubiąc swoje dusze, a ja teraz odpowiadam za ich zbawienie. W pewnym momencie napłynęła  łączność z Męczennikami Wietnamskimi. Mówimy różnymi językami, a oni są tuż przy mnie.

    Pan Jezus jest przykładem oddania życia za wiarę, a to wynik Miłosierdzia Boga, którzy za nas oddał Swojego SynaCóż zresztą oznacza moje cierpienie w stosunku do ich męczeństwa? Napłynęły też obrazy ks. Jerzy Popiełuszki z nękaniami przez Bezpiekę, aby nie czuł się jak w swojej ojczyźnie.

    Wróciły slowa z dzisiejszej Ew (Łk 21, 12-19): << Podniosą na was ręce i będą was prześladować /../ z powodu Mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników /../ Wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią /../ I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich.>> 

   Ja wiem, że jest to wielka łaska współcierpienia ze Zbawicielem.  To powie też Panu Jezusowi s. Faustyna; „daj mi jakie Ci się podoba cierpienie /../ ale wzmocnij mnie na ten moment /../ Chlebem mocnych /../". Mimo długiej modlitwy moja dusza długo nie wracała do ciała...

  Czesław Kiszczak mówił, że ks. Jerzego Popiełuszkę zabiły czarne owce. Dziwne, bo w czasie uwięzienia Piotrowskiego i Pietruszki zabito księży; Jancarza, Niedzielaka i Zycha.   

   Pragnąłem poznania męczeństwa braci w Wietnamie, a w kościele znalazłem pismo „Miłujcie się” z artykułem: „Kościół w Wietnamie - droga nadziei”. Jakże Pan zadziwia w sprawach małych i wielkich!                                                                                                                               APeeL