W naszym życiu każdy musi przejść przez Morze Martwe. Wielu nie dotrze do drugiego brzegu, gdzie jest jasne światło. Właśnie z Oceanu Spokojnego wyłowiono mężczyznę, który w dryfującej łodzi spędził szesnaście miesięcy...z ojczystego Meksyku trafił na Wyspy Marshalla.
Ciało, świat i zmysły ciągną na manowce. W „Do Rzeczy” 5/2014 Waldemar Łysiak opisuje wybryki polityków, którzy chcieliby cofnąć czas. Tylko wykonując wolę Boga Ojca przejdziesz bezpiecznie przez to wszystko. Po co błądzić, gdy Autostrada Słońca otworzona, a jest nią Kościół święty z Eucharystią.
Trwa wichura i ślizgawica, ale pojechaliśmy z żoną na Mszę św. poranną. Król Dawid pytał dzisiaj: "Kimże ja jestem, Panie mój, Boże, i czym jest mój ród, że doprowadziłeś mnie aż dotąd? /../ Tyś Bogiem, Twoje słowa są prawdą”. 2 Sm 7 To pytanie mogę postawić także ja; „Kim jestem, że tak zostałem obdarowany?”
Jezus mówił ludowi: "Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku? Nie ma bowiem nic ukrytego /../”. Mk 4, 21-25
Od kilku dni moja dusza śpiewała: „Oto leżący przed nami śpiący w promieniach Jezus mały” i z trudem doszedłem, że to kolęda Franciszka Karpińskiego „Mizerna, cicha, Stajenka licha pełna niebieskiej chwały”.
Po Eucharystii wzrok zatrzymał ornat kapłana ze złotym haftem promieniującej Hostii świętej! Ręce tego sługi Pana podają nam św. Chleb, który sprawia zjednanie ze Zbawicielem, z Synem Boga Jedynego…
Po otrzymaniu tego Bożego Daru miłość zalewa serce, pokój obejmuje jestestwo, w ustach pojawia się słodycz, a w nadbrzuszu ciepło…zwalnia się oddech, musisz zamknąć oczy, bo wówczas nie ma świata i jego spraw.
Pragniesz „śmierci” czyli powrotu do Nieba, do Domu Prawdziwego, gdzie czeka na nas Stwórca. Nic nie ukoi oprócz Eucharystii pragnienia wiecznego zjednania z Bogiem. Krzyczysz tylko z wyrzutem: „Panie! dlaczego tutaj jestem? Tato! Tato!! Jezu, mój Panie!”
Nagle odeszły wszystkie rozproszenia, nastała cisza: „Panie! jak tutaj dobrze. Jak dobry to czas, Ty i ja, My”. To ostatni i wieczny Cud Boga - nie będzie już większego! Łzy zalały oczy...
Dzisiaj, gdy to piszę do otwartego studia „Super Stacji” dzwonił pan, który określa siebie kapłanem królewskim i krytykował Mszę św. oraz Modlitwę Pańską, że wołamy do diabła „i nie wwódź nas na pokuszenie”.
Taką opinię podsuwa mu książę ciemności, a niewierzącym serwuje namiastki (używki), które działają krótko w mózgu (liczy się tylko ten czas), a później wywołują negatywne reakcje i przykry „głód”.
Dzisiaj Pan wskazał mi na zapis z dziennika duchowego z dnia 06.11.1989 czyli z czasu mojego nawrócenia. To wielkie cierpienie, bo w Światłości Bożej widzisz wszystko z perspektywy wieczności.
Wówczas pokazano spektakl telewizyjny: „A światłość w ciemności świeci” Lwa Tołstoja. Na monitorze komputera mam wizerunek św. Michała Archanioła, ale właśnie dzisiaj uwagę przykuła światłość otaczająca jego głowę.
Pasuje tutaj wołanie mojego ulubionego proroka Izajasza, które płynęło od Ołtarza Świętego 15.12.2013 roku (Iz 35): „Oni zobaczą chwałę Pana, wspaniałość naszego Boga. /../ przejrzą oczy niewidomych /../ I odkupieni przez Pana powrócą /../ z radosnym śpiewem, ze szczęściem wiecznym na twarzach”. APEL