Po 3 godzinach snu pojechałem na spotkanie z Samym Bogiem Ojcem. Ktoś powie, że przecież nasz Bóg jest Trójcą Świętą. Ja wiem o tym, a zarazem o różnicy w kontaktach z Bogiem Ojcem, Panem Jezusem i Duchem Świętym.

    To jest także dowód na Prawdę, którą przedstawia ikona Trójcy Świętej...trzy takie same osoby, młode, bo nie ma Boga staruszka. Może to tylko wyrażać – wg naszego wyobrażenia – Mądrość Bożą. Dodam jeszcze, że obecnie Deus Abba, nasz Tata został jakby „zapomniany”, bo bardziej kojarzy się z Panem Jezusem.

    Od Ołtarza św. popłynie Słowo (1 J 4, 11-18) o naszym trwaniu w Bogu: „Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg twa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała. /../ Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim. /../ doskonała miłość usuwa lek /../ Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości.”

    Eucharystia ułożyła się w łódź, a ja skojarzyłem to z dzisiejszą Ew (Mk6, 45-52) w której Pan Jezus przybył po wzburzonych falach jeziora do uczniów z trudem wiosłujących.

   Postanowiłem wrócić na Mszę św. wieczorną, a Szatan wiedział, że odczytam w/w intencję, odmówię moją modlitwę i będę miał osobisty kontakt z Bogiem Ojcem. Dyskutujący powie, że Bóg jest przy każdym z nas stale i nigdy nie jesteśmy sami. Ja wiem o tym, ale dzisiaj będzie chodziło o moje poczucie zjednania, że „my trwamy w Nim, a On w nas”. Mówiąc naszym językiem: o przytulenie przez Boga...

    Przed Mszą św. wieczorną kręciłem się, w sensie „nie wiem, co mam robić”, a jest to typowe działanie Szatana. Najpierw - jak nigdy - postanowiłem wyjść godzinę wcześniej, a później że zostać w domu...nie wiadomo po co! Z „głodu” zjadłem kanapkę (dzień postu), bo chodziło o podtrzymanie tej złej decyzji...

   Tuż po wyjściu popłakałem się i podziękowałem Bogu za ponowne zaproszenie na Mszę św. Nie znałem jeszcze intencji, ale przypomniało się moje zawołanie na początku tygodnia, że pragnę podobać się Bogu Ojcu.

    Popłakałem się, bo z jednej strony przepłynęły moje grzechy i bezgraniczne Miłosierdzie Boże, a z drugiej nagle znalazłem się w Królestwie Bożym na ziemi, a tego nie można przekazać naszym językiem.

    Od razu odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz zacząłem moją modlitwę...już w intencji tego dnia. Napłynęło poczucie bycia dzieciątkiem przytulonym do serca ziemskiego taty, a tutaj dziecka Bożego w objęciach Prawdziwego Ojca.

   Jest to zjednanie w miłości o której pisze – trudnym językiem – Jan Ewangelista...poczucie mojego trwania w Bogu, a Jego we mnie. W takich chwilach jesteś pełen ufności, nie masz żadnego lęku, bo wiesz jak wielka jest Wszechmoc Boga.

   Zarazem wiem, że przede mną jest życie wieczne w Królestwie Bożym. Z tego powodu pragnę powrotu do Domu Ojca, a zarazem proszę o pomoc w przekazaniu wieloletnich świadectw wiary, które są ewenementem na świat. To zarazem jest zgoda na cierpienie z powodu tęsknej rozłąki ze Stwórcą.

    Eucharystia ponownie ułożyła się w łódź. Podczas powrotu do domu płynęła moja modlitwa w intencji trwających w Bogu Ojcu. Te przeżycia wyjaśniają trudne słowa św. Jana Ewangelisty, które dla „normalnie” wierzących są tylko czytaniami…

   Nawet mam refleksję, że wszystko zależy od Boga Ojca, bo bez Jego przytulenia nie możesz trwać w Nim i naprawdę kochać się wzajemnie. Nie możesz też poznać Jego Wszechogarniającej Miłości do wszystkich, a zarazem do każdego z nas…

                                                                                                                 APeeL