Przed snem czytałem encyklikę papieża dotyczącą miłosierdzia, a w śnie szedłem kąpać się pod prysznicem ze śpiewem: „do Ciebie Panie, wznoszę moją duszę". Dziwne, ale to będzie dotyczyło tego, co stanie się na jawie, bo nie potrafimy cieszyć się z powodu otrzymanych łask: nóg, wzroku, a nawet możliwości normalnego oddawania moczu...nawet nie wspominam o kąpieli.

   Ktoś uśmiechnie się, ale dopiero na urologii mógłby zobaczyć biedaków mających takie problemy...nawet pozbawionych pęcherza moczowego. Znajomy od dziecka oddaje mocz co 2 godziny...także w nocy. Czy możesz wyobrazić sobie taką udrękę?

   Na ten czas w telewizji pokazano niepełnosprawnego psychicznie, który nie mówi, ale pięknie gra na pianinie i śpiewa! Dołóż do tego niewidomego, który chwali Boga Ojca śpiewem!

   Podczas przepisywania tego dnia w ręku mam resztkę dziennika z 16.10.1989 z tytułem: udręki codzienne zesłańca. Musisz ujrzeć nasz pobyt tutaj jako zesłanie z miłości...wcielenie naszej duszy w ciało fizyczne, które także jest cudem stworzenia, ale musi jeść kiełbasę i cebulę, a bracia starsi w wierze uwielbiają czosnek.

    Wówczas tuż po przebudzeniu zaznałem tego stanu: cały byłem drętwy i wszystko mnie bolało, miałem wielkie pragnienie z powodu suchości w ustach, a dodatkowo musiałem wstać ze względu na parcia na mocz, ale łazienkę właśnie zajęła córka.

   Dodatkowo kręciło mi się w głowie, napływał lęk o chore serce (wada zastawki mitralnej), a w kuchni zważyło się mleko, kiełbasa na gorąco była mdła, a ogórki przesolone. Naprawdę nie chciało się iść do pracy (dyżur). Przypuszczam, że w biorytmie mam okres zmniejszonej wydolności psycho-fizycznej!

   Dziwne, bo pocieszenia doznałem na sali z ciężko chorymi, gdzie Pan Jezus - przez nich powiedział - abym o nic się nie martwił, bo to wszystko jest chwilowe! Normalny człowiek życie kojarzy ze śpiewem „Sto lat”, a ja już na początku nawrócenia patrzę na wszystko z punku widzenia wieczności. Dlatego Pan Jezus „mówi”, że to wszystko jest „chwilowe”.

    Dlatego w rozmowie z żoną zaleciłem, aby „to, co stare zostawić za sobą”, ale ona wciąż wypomina mi grzechy, bo nie cierpię z powodu tego, co robiłem. Cóż wiemy o cierpieniach duchowych innych!?

    Na kolanach poprosiłem Pana Jezusa, aby był ze mną w tym tygodniu z dodaniem, aby smutki żony spadły na mnie. Przyszło pocieszenie: żonie poprawił się humor, wypiła nawet lampkę wina, bo zrozumiała swój błąd w dyskusji.

    Wcześniej trafiłem do przychodni z trwającym naporem chorych. Pragnącemu zdrowia po zawale wszystko tłumaczę, pocieszam i daję drogi „Preductal”. Przybyła żona powieszonego...taka tylko w Bogu może doznać ukojenia. Wszystkim daję, nikomu nie odmawiam, ale słabnę z przepracowania.

   W tym czasie zacząłem wołać: „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną”. Trwał ciąg b. ciężkiej pracy. Już wychodzę, a właśnie wpadła matka z dzieckiem, a mamy pediatrę. Już chciałem odmówić, ale przypomniałem sobie zobowiązanie, aby smutki żony spadły na mnie.

    Pociesza mnie piosenka śpiewana przez Halinę Kunicką; „Świat nie jest taki zły”. Przepłynęły różne możliwości pocieszenia, ale największa jest Komunia św. po przyjęciu której "patrzyła” figura Matki Bożej Pocieszycielki Strapionych.

   W domu pocałowałem Twarz Zbawiciela, a „Prawdziwe Życie w Bogu” otworzyło się na stronie, gdzie mówił do mnie Duch Święty (Pocieszyciel). Otwarcie naszego serca sprawia, że następuje wlanie Jego Światłości. Na innej stronie był wizerunek Pocieszyciela.

    W drodze z kościoła a radia płynął śpiew wiernych z orkiestrą górniczą! Jakże zadziwiający jest każdy dzień mojego życia duchowego...                                                         

                                                                                                                        APeeL