NMP z Lourdes

   Tuż po przebudzeniu zacząłem moją modlitwę w intencji uszkadzających własne ciała...to także za mnie (alkohol) i córkę (tabletki przeczyszczające). Ogarnij cały świat pijących, palących, ćpających i nie wiadomo co zażywających.

   Nadejdzie jeszcze czas dopalaczy (“dobijaczy”), bo Przeciwnik Boga pragnie naszego “szczęścia” czyli zguby duszy z wpadnięciem do Przepaści, a stamtąd nigdy się nie wychodzi.

   Szatan wie jak jest to poważna intencja i zalewał mnie niechęcią do córki oraz zaleciał rzucenie tego wszystkiego z pójściem do pracy. Tylko nie mów mi, że Szatan nie może namawiać do pracy. Ilu z tego powodu nie chodzi do kościoła...w niedzielę.

   Na ten moment od Boga Ojca napływa, że “mam obowiązek pomóc”. Po latach okaże się, że z mojego nałogu wyzwolą mnie modlitwy moich pacjentek oraz zamawiane za mnie Msze Św. w różnych Sanktuariach. Ludzie myślą, że Bóg pomaga od razu, bo zrobili łaskę i zapłacili za Mszę Św. na której nikt z ich rodziny nie przystępuje do Sakramentu Pojednania.

   Po wyjściu na spotkanie z Panem Wieczności przywitało mnie okropne krakanie wron (nie lubię), a spod samochodu wybiegł kocur...czarny od nosa do ogona. Nie śmiej się, bo Zły wie, że zważam na „znaki”. Później okaże się, że to były „strachy”. Błyskawicznie zamieniłem dyżur, udaje się zwolnić z pracy za nadchodzącą sobotę.

   Zawołałem do Matki Bożej o pomoc, aby otworzyło się serce córki, a jej samej powiedziałem o Bogu Ojcu, Jego Miłości, naszej wolnej woli i jej większej odpowiedzialności ze względu na moją łaskę wiary. Słuchała w ciszy, bo już wie, że spadła na samo dno...

    Wówczas uwierzyłem w pomoc bioterapeuty, ale cel wyjazdu do Warszawy okazał się jedną wielką modlitwą, bo z twarzą w dłoniach wołałem do Boga...w intencji tego dnia. Ponadto trafiłem do kościoła Św. Krzyża, gdzie łzy leciały na ziemię.

   „Pan Jezus bierze krzyż na Swoje ramiona”, a właśnie jestem przy figurze Pana Jezusa z krzyżem! Mojego bólu nie można wypowiedzieć ludzkim językiem, bo dotyczy cierpienia w duszy. W ławce kościelnej trafiłem na modlitwy do św. Tadeusza Judy. Lud wołał poprzez tego świętego „od spraw beznadziejnych”, a taka jest sprawa córki.

   Przeniosłem się przed obraz Jezusa z Gorejącym Sercem, gdzie podziękowania za pomoc. W moim bólu „patrzył” Pan Jezus Miłosierny, o. Kolbe i Matka Boża nad kulą ziemską...w intencji córki zamówiłem Mszę Św. w Kościele Akademickim. Kapłan przeczytał z karteczki moją prośbę, a lud modlił się w litanii do Najświętszej Krwi Pana Jezusa!

    Na dzisiejszej Mszy Św. Pan Jezus uzdrowił głuchoniemego, a ja wołałem: „Jezu otwórz ją! Niech Twoja łaska spłynie do jej serca”, a kapłan mówił w słowie o uzdrowieniach. Eucharystia w intencji córki...”ona jest tutaj, była i będzie niegodna, ale niech powie tylko Słowo, a jej dusza będzie uzdrowiona". Powtórzyłem to trzy razy i z ludem śpiewałem: „ociemniałym podaj rękę” z późniejszą koronką do Miłosierdzia Bożego i zakończeniem mojej modlitw.

    Z kasety popłyną słowa z psalmu o ufności Bożej, a po powrocie do domu mam otworzyć „Pieśń o Bernadettcie”, gdzie był opis pierwszego uzdrowienia w Lourdes! „Matko moja! Spraw takie uzdrowienie mojej córki”. Dziękuje Mateczko za ten dzień!

                                                                                                                                     APeeL