Izdebka w Betlejem, gdzie Matka Boga śpiewa i powoli porusza drewnianą kołyską…próbuje uśpić Jezuska, który jest pobudzony jak przy ząbkowaniu. Zamknie oczka - dopiero po wtuleniu w matczyne ciało - i będzie spał spokojnie. Łzy zalały oczy podczas czytania słów śpiewu;

   „Śpij, spij i już nie płacz, bo to Mój ból.[…] Wszyscy aniołowie jaśnieją […] koronę wija Tobie, niewinnemu […] a Ty płaczesz. […] Mama jeszcze czuwa […] nie musisz bać się niczego, bo Ja jestem przy Tobie…[…] zawsze będę przy Tobie […]”.*

   Daję ten opis najświętszej miłości ziemskiej...matki do dziecka. Nie zrozumie tego ojciec i kobieta, która nie rodziła. Tak też jest z wszechogarniającą Miłością, Boga Ojca, który czeka na nasz powrót, a 99% ludzkości żyje tak jakby Go nie było. Wyobraź sobie, że masz dziecko, a ono nie chce cię znać. W tej intencji przyjąłem Eucharystię z ofiarowaniem tego dnia i późniejszych modlitw.

    Na dzisiejszej Mszy św. porannej w Ew (Łk 15, 1-3.11-32) Panu Jezusowi zarzucono, że jada z grzesznikami. Na ten moment przekazał przypowieść o synu marnotrawnym. Dla każdego jest to zrozumiałe, że Bóg Ojciec - tak jak ojciec ziemski - bardziej jest zatroskany o dziecko, które zeszło na manowce.

   Dzisiejsza intencja jest zrozumiala dla rodziców czekających na swoje dzieci. Ile kłopotów było z zagubieniem się nastoletniego Pana Jezusa w Jerozolimie. Cała Europa żyła kiedyś zaginięciem małej dziewczynki Madeleine McCann.

   My rozumiemy to, bo zaginął nam syn...nie nadawał się do wzięcia ślubu (w czasie trwania depresji). Na policji nawet nie chciano z nami rozmawiać, a miał telefon, który można było zlokalizować (działał). W skali całego świata jest to wielkie nieszczęście.

    Teraz, gdy opracowuję ten zapis trafiłem na zapisy ze skasowanego przez Onet.pl blogu (uczynili to wszystkim). Przytoczę tylko dwa dni moich ówczesnych przeżyć, które w wypadku wiary nie zmieniają się podczas całego życia (inaczej jest u celebrytów, gdzie szalona miłość gaśnie, często budząc spory, a nawet nienawiść).

14.03.2009

Syn marnotrawny...            

  Znowu Pan zbudził, aby Ci przekazać pytania:

1.  co Pan ukazuje przez to, że mamy ojca ziemskiego?

2.  dlaczego dzieciątko biega, ale wciąż rozgląda się za ojcem, a on nie spuszcza go z oczu?

    Na ten moment z radia Maryja padną słowa o znakach Bożych, a w mojej duszy popłynie śpiew; „wróć synu, wróć z daleka…wróć synu Ojciec czeka”. Natomiast w radiowej jedynce trafiłem na koniec katechezy; „kto miłuje swego syna często używa na niego rózgi, aby w końcu mógł się nim cieszyć”.

 31.03.2009(w)

    Wczoraj byłem na nabożeństwie („przypadkowo”), gdzie młody człowiek porzucił pogaństwo i wrócił do Boga Ojca. Popłakałem się, bo w krótkim czasie  ochrzczono, bierzmowano, a na Mszy św. przystąpił do Pierwszej Komunii Świętej. 

    Młodzieniec, który otrzymał sakramenty i został przyjęty do Kościoła katolickiego to  n e o f i t a (łac. neophytus; „świeżo ochrzczony, nowo nawrócony” )…

    Czy możesz sobie wyobrazić radość Boga Ojca z powrotu tego „syna marnotrawnego”, który przez wiele lat nie dawał znaku życia? Tak też było ze mną...

                                                                                                                              APeeL

*M. Valtorta; „Poemat Boga – Człowieka” ks. pierwsza str. 203-204