W nocy przepisywałem dziennik duchowy, może zdążę przed śmiercią, bo nawet dla mnie niektóre dni są frapujące, a przy niektórych zdarzeniach płaczę po tylu latach. Z uporem maniaka opisuję początek każdego dnia, bo wówczas rozpoznajemy wolę Boga Ojca. 

    Podczas kończenia dzisiejszej pracy nocnej demon podsunął mi Mszę św. poranną. Zdziwisz się, że Besta zaprasza do kościoła, a przecież tam atakuje najmocniej; pijaka podpuści do przyjęcia Eucharystii, grzesznika odciągnie od spowiedzi („przecież nikogo nie zabiłeś” albo „za to, co czyniłeś nie ma już przebaczenia”), zaleje „dobrymi” myślami, seksem albo rozdrażnieniem, przywita cię znajomy, a nawet poda rękę w kolejce do Eucharystii!

   Nagle popłakałem się z powodu zawołania do Boga Ojca, aby pobłogosławił tych o których poproszę. Krzyczałem ze łzami w oczach - pełen radości, a zarazem smutku duchowego - dziękując zarazem za wszystko.

   Dziwne, bo pierwszą osobą pobłogosławioną ma być Eliasz z tygodnika „Idziemy”. Wejdź i przeczytaj w Menu: moja duchowość, a zobaczysz jak wstrząsająco pisał o mojej łasce wiary, która nie jest znana nawet wśród kapłanów, a mój proboszcz, który nauczał teologii „woli się nie wypowiadać”. Zarazem nie rozumie mojej dziesięcioletniej walki o wodę święconą, której nie nalewa kościelny Aleksy (Oleksy).

    Napłynęła też osoba organisty Marka z parafii św. Michała w Grójcu, który nawet nie wie, że ma taką łaskę. Pochwaliłem go i powiedziałem, że rozgłoszę to na cały świat (przez internet). Przypomniał się nieznajomy, który zabrał mnie za Krakowem, gdy stałem w ulewnym deszczu, nauczyciele, kapłani oraz pan Sławek, który zrekonstruował i zabezpieczył moją stronę internetową.

   Nie da rady wymienić wszystkich, ale „Ty, Boże Ojcze, mój Tato wiesz jakich mam w sercu...proszę o pobłogosławienie dla nich.”

   Wyszedłem, aby załatwić sprawy „na mieście”, a podczas mojej modlitwy dalej prosiłem Boga Ojca o błogosławieństwo dla spotykanych braci ziemskich: ciężko pracujących przy wywożeniu śmieci, mojego pacjenta z rozpoczynającym się parkinsonizmem, policjantów (w ambulansach i komendach) oraz radnych tego tego miasta, a także ledwie chodzących i grzebiących w koszach na śmieci.

    Właśnie trafiłem na takiego staruszka, który zawsze był i jest miły. Z wyglądu wynikało, że nic nie ma...zapytałem go o emeryturę. Podziękował za moje zatroskanie i potwierdził, że ma z dodatkiem opiekuńczym...tak ja ja!

    Natomiast alkoholik, który był bliski śmierci i bez grosza rozgłasza i dziękuje (”panie Andrzejku”) za rentę społeczną. Zaleciłem, aby podziękował Matce Bożej, bo ma dwa kroki do kościoła. Po otrzymaniu wyrównania za kilka miesięcy...”przyjaciele” od kieliszka nie mogli zmieścić się w jego komnacie.

    Na Mszy św. wieczornej wzrok przykuła nowa figura Anioła trzymającego naczynie potrzebne do Sakramentu Chrztu, a w Ewangelii uwagę zwróciło zapewnienie Pana Jezusa o zdradzie Apostoła Piotra. Faktycznie trzy razy zdradził Zbawiciela, wyparł się Go...nim zapiał kogut. Uśmiechnąłem się, bo u nas - przy trasie głównej - jest podwórko z pięknymi kogutami, które pieją, gdy przechodzę!

    Tak jest też z naszym wypieraniem się wiary w Pana Jezusa („jestem wierzący, ale niepraktykujący”). Myślę, że mniejszy grzech ma niewierzący praktykujący, bo nie wie, co czyni.

    Po Eucharystii pojechałem pod mój krzyż, aby zapalić lampkę, a po odczycie intencji w ręku znalazł się VI t. „Praw. Życia w Bogu ze słowami Pana Jezusa (VI t „PŻB): „Błogosławcie tych, który was prześladują. Kochajcie swoich nieprzyjaciół /../ Nieście wasz krzyż z radością. Idźcie za Mną, a nie upadniecie. /../ Ja jestem wami”.

   Podczas długiej modlitwy dalej wskazywałem potrzebujących błogosławieństwa: lotnika w przelatującym samolocie, strażaków pędzących do pożaru, karetki pogotowia, moich pacjentów i dusze takich oraz wszystkich błądzących duchowo. My lubimy pochwały i takie życzenie, ale zapominamy o innych i ich duszach…

                                                                                                                                APeeL